yayurek
/ 83.24.17.* / 2007-08-16 07:30
Drodzy forumowicze, widzę, ze także tutaj przewala się fala niczym nie popartego defetyzmu. Fundamenty mamy mocne, politycznie jesteśmy stablini, zaś dzień wczorajszy wykazał, że jesteśmy także potęgą militarną na skalę globalną. Polecam wam, abyście tak jak ja to zrobiłem we wtorek, udali się dzisiaj do biura "open ......", które ma zaszczyt posiadać w swych szeregach "najbardziej doświadczonego doradcę finansowego w Polsce" (o twarzy takiej, że zastanawiałbym się czy zostawić płaszcz w szatni, gdyby był tam szefem). Oświadczyłem, że mam sporo gotówki i chciałbym ją zyskownie i bezpiecznie ulokować. Po wstępie dotyczącym globalnej, niezmąconej niczym hossy, dowiedziałem się, że najbardziej zyskownym i najbezpieczniejszym jest fundusz małych spółek prowadzony przez bank, który za swego patrona obrał pewnego fundatora światowej nagrody. Zyski wprawdzie mogą już nie być takie jak w kilkumiesięcznej historii tego funduszu, ale jeżeli zadowala mnie jakieś 50% rocznie to jest miejsce dla mnie wręcz wymarzone.
Podbudowany tym stwierdzeniem poszedłem do pewnego banku, aby sprzedać resztki mojego najbardziej ryzykownego funduszu zagranicznego. Tam z kolei dowiedziałem się, że jestem jedynym defetystą (ze spojrzenia "doradcy" wynikało, że raczej idiotą), który chce cokolwiek sprzedać. Z papierów, które mi pokazał wynika, że wszyscy kupują "America Latina" bo ten właśnie fundusz dał więcej zysków niż nawet polskie fundusze akcyjne i wprawdzie nie powinienem już liczyć na 400% w ciągu 3 czy 4 lat, ale jeżeli liczę na 200% w euro w ciągu jakiś właśnie 4 lat to jest miejsce idealne dla takiego pasywnego jak ja "inwestora".
Tak więc "róbta co chceta" - ja kupuję. A jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości co do tej strategii, to przejdżcie się do biura "Open i coś tam"