real
/ 81.219.244.* / 2006-03-04 13:54
Szanowny Panie Bernardzie.
Pańska wypowiedź ma sens i logikę, ale tylko przy założeniu, że 90% obywateli w wieku produkcyjnym coś robi zawodowo, no i w związku z tym płaci podatki. Jeśli tak by było, to nie musielibyśmy zastanawiać się nad tym, z jakich „usług” państwowych zrezygnować na rzecz mniejszych podatków, bo kasy byłoby tyle, że wystarczyłoby na wszystko.
A teraz załóżmy wariant bardziej REALNY, najpierw LICZBY: ze 100 % obywateli naszego pięknego kraju(38 mln), 12,7 mln pracuje zawodowo, co stanowi 33% naszego społeczeństwa. Podzielmy teraz tą grupę pracujących, na sektor państwowy i prywatny (ważne z uwagi na podatki), i tak w sektorze państwowym pracuje ok. 3,7 mln, a w sektorze prywatnym ok. 9000 mln pracowników, z czego z sektora prywatnego trzeba ODJĄĆ rolników (bo nie płacą podatków), w ilości 2,2 mln, co daje ostatecznie w sektorze prywatnym liczbę 6,8 mln zatrudnionych.
A teraz krótkie zestawienie powyższych danych pod kątem podatkowym, czyli KTÓRA grupa zatrudnionych płaci REALNE podatki dochodowe, czyli takie, które powodują w budżecie WARTOŚĆ DODANĄ. Okazuje się bowiem, że pracownicy sektora państwowego, nawet jak płacą podatki od swoich przychodów, to niestety nie stanowi to dla budżetu wartości dodanej (jest to powrót do budżetu, części środków wcześniej wypłaconych).
Wszyscy obywatele = 38 mln
Sektor państwowy = 3,7 mln – NIE PŁACĄ REALNYCH PODATKÓW (z pozycji budżetu)
Rolnicy = 2,2 mln – NIE PŁACĄ PODATKÓW
Pozostali (emeryci, renciści, bezrobotni, szara strefa, dzieci itp.) = 25,3 mln NIE PŁACĄ PODATKÓW
Sektor prywatny = 6,8 mln PŁACĄ PODATKI (starając się płacić jak najmniej)
Reasumując, na 38 mln obywateli, którzy korzystają ze struktur państwa (wojsko, policja, służba zdrowia, urzędy, pomoc socjalna itp.), TYLKO 6,8 mln obywateli na te struktury się składa, co stanowi w zaokrągleniu 18%. Oczywiście ten przykład jest pewnym uproszczeniem, ponieważ państwo, w celu uzupełnienia niedoborów budżetowych, nakłada jeszcze na obywateli (tym razem już WSZYSTKICH, również na te 18%, co oznacza, że to DODATKOWE dla nich obciążenia) inne podatki tzw. pośrednie,( VAT, akcyza, oraz CIT od działalności), a pozostałe niedobory państwo uzupełnia emitując obligacje, które tak naprawdę zadłużają społeczeństwo (ale znowu najbardziej zadłużają tych, którzy płacą podatki), z wyjątkiem nie płacących podatków, bo dług publiczny państwo może spłacić tylko zabierając obywatelom ich zarobione pieniądze.
Podsumowanie – jeśli na 100% obywateli, FAKTYCZNE podatki płaci 18%, a 82% nie płaci, to niestety panie Bernardzie, płacący podatki są w zdecydowanej MNIEJSZOŚCI, a co za tym idzie, nie mają ŻADNYCH szans, na przebicie się ze swoim głosem i potrzebami (np. obniżenie podatków), co świetnie rozumieją politycy, którzy kierują swoje populistyczne działania TYLKO do większego elektoratu (82%), który jest im potrzebny do głosowania (to taka polityczno – społeczna symbioza) .
Niestety 82% elektorat, nie jest w ŻADEN sposób zainteresowany obniżaniem podatków (bo ich nie płaci), natomiast ten elektorat już się dowiedział, że z tych właśnie podatków finansowane są jego dochody, czyli gdyby głosował za obniżeniem podatków przez tych co je płacą, to tak naprawdę głosowałby na swoją NIEKORZYŚĆ!!!
No i z tego punktu widzenia, 82 % - wy elektorat zachowuje się LOGICZNIE, panie Bernardzie.
A pańskie apele – w normalnych warunkach ze wszech miar słuszne pt. „”....a zacznijmy dyskutować, czego nie chcemy otrzymywać za darmo od państwa, bo to darmo nas za drogo kosztuje. Wtedy możemy wskazywać, z których podatków lub składek obowiązkowych należy zrezygnować, lub które podatki i składki obniżyć, bo nie będą potrzebne w budżecie....””, to w tym wypadku głos wołającego na PUSTYNI.
Jedyną rozsądną rzecz, jaką mogłaby zrobić mniejszość płacąca jeszcze podatki (18%), to przejść do szarej strefy i zaprzestać ich płacenia, co w konsekwencji bardzo szybko doprowadziłoby do ruiny finanse państwa, co w konsekwencji ZMUSIŁOBY wszystkie populistyczne ugrupowania do zajęcia się NAPRAWĄ finansów publicznych na serio, a nie tylko w deklaracjach, tak jak robią to kolejne rządy, również obecny rząd.
Z tego punktu widzenia, bardziej logiczny jest apel do podatników (którzy płacą te realne podatki), o wykazanie obywatelskiej postawy i ograniczenie do MINIMUM (oczywiście zgodnie z prawem), daniny na rzecz budżetu. To paradoks, ale w obecnym układzie politycznym, TYLKO widmo bankructwa budżetu, mogłoby powstrzymać wybrańców narodu od DEFRAUDACJI naszego wspólnego majątku państwowego.
Tym niezbyt optymistycznym akcentem kończę i pozdrawiam.