Drań
/ 93.159.53.* / 2010-07-21 13:48
Poseł Palikot to człowiek bez honoru. Poniżej kilka cytatów z wywiadu z nim:
Newsweek: Był nikim?
Janusz Palikot: Nie.
Newsweek: "Był nikim, aż sam byłem zdziwiony, jak mało znaczył" – przecież tak podsumował pan kadencję Lecha Kaczyńskiego w swej książce wydanej tuż przed katastrofą.
Janusz Palikot: Nie będę tak już mówił. 10 kwietnia ten dawny, agresywny i bezwzględny Janusz Palikot zginął pod Smoleńskiem wraz z Lechem Kaczyńskim.
Newsweek: Kim pan zatem jest po 10 kwietnia?
Janusz Palikot: Do tej pory milczałem. Głęboko przeżywałem katastrofę, byłem w Watykanie na grobie papieża, w Stambule w domu, w którym umarł Adam Mickiewicz. To wciąż jest we mnie żywe. Ukształtuję się na nowo w najbliższych miesiącach. Wydarzyło się przecież coś niewyobrażalnego. Nie wiadomo wciąż, jakie będą tego konsekwencje. Nie mam złudzeń, że polityka po Smoleńsku stanie się cukierkowa, laurkowa i robiona w atmosferze narodowej akademii. Nie będzie tak. Ale być może jednak symbolicznie – także na moim przykładzie – będzie szansa pokazać:
nie warto przekraczać granic.
A to by pan także powtórzył: "Zmęczeni i zestresowani Japończycy uprawiają seks z lalkami, gdyż te niczego od nich nie oczekują. Dostarczają podwójnej rozkoszy: seksualnej i psychicznej. Podobny jest, jak mi się zdaje, stosunek Lecha Kaczyńskiego do Polski; brać, co się tylko da, zaspokajać wszystkie swoje polityczne potrzeby i niczego w zmian. Kupmy mu lalkę!". To z pańskiego bloga z 2 września 2009 r.
– Wiem, że dzisiaj takie cytaty stawiają mnie w beznadziejnym położeniu. Co mam powiedzieć w obliczu tego, że Lech Kaczyński zginął, lecąc do Katynia, i leży na Wawelu?
Leży na Wawelu całkowicie nieżywy. Jeszcze niedawno był półżywy, jak zwykł pan mawiać.
– Ten język, w mojej ocenie uprawniony jeszcze niedawno zachowaniami braci Kaczyńskich, skończył się 10 kwietnia.
Jeszcze parę cytatów: "cham", "alkoholik", "nikt w świecie nie traktuje go poważnie", "małoduszny, wiecznie irytujący się człowiek", "po prostu śmieszny". Na blogu ogłosił pan, że zapłaci za dowody, że dziadek Kaczyńskich należał do Komunistycznej Partii Polski, i zorganizował pan konkurs na najlepiej rozpoznawalną różnicę między Lechem a Jarosławem. Ten, kto odróżni Lecha od Jarosława, miał dostać flaszkę żurawinówki, ten, kto Jarosława od Lecha – zdjęcie Marii Kaczyńskiej. Przeginał pan.
– Nie ma Lecha Kaczyńskiego, nie ma tamtego Janusza Palikota i – mam nadzieję – nie ma dawnego Jarosława Kaczyńskiego. Panowie w to nie chcą uwierzyć.
PROSZĘ ODPOWIEDZCIE SAMI CZY TAKA OSOBA MOŻE I POWINNA BYĆ POSŁEM