Z kieszeni pracodawcy? A może soboty też z kieszeni pracodawcy? A niedziele? A inne święta? A urlopy? No tak, też z kieszeni pracodawcy...
Oczywiście z lekka przesadzam. A naprawdę uważam, że to jest tak: Pracownik ma pracować pewną liczbę dni w roku, a pewną liczbę dni ma mieć wolną. W dniach pracy wypracowuje na cały rok dochód dla siebie i oczywiście także dla pracodawcy. Kiedy będzie pracował więcej, będzie pokrzywdzony. Kiedy będzie pracował mniej, pokrzywdzony będzie pracodawca. Sprawiedliwie będzie, jeśli dni pracy nie będziemy ani ujmować, ani dodawać. Dni wolne od pracy to: urlopy, soboty, niedziele i dni ustawowo wolne.
Co będzie, jeśli dzień ustawowo wolny od pracy (1 maja, 25 grudnia itp) wypadnie w sobotę czy niedzielę? Oczywiście pracownik straci jeden dzień wolny. Pracodawca zyska jeden dzień roboczy. To oczywista niesprawiedliwość w stosunku do pracownika. Tę niesprawiedliwość wyrównuje zasada, że za zdublowany dzień wolny otrzymuje się dodatkowy dzień wolny. Jednak - dlaczego tylko za sobotę? A co z niedzielą?
Co się stanie, jeśli dwa dni ustawowo wolne wypadną w jednym tygodniu roboczym? To samo, jakby wypadły w dwu tygodniach: NIC, po prostu pracownicy będą mieli dwa dni wolne. Te same dwa dni. Zatem żądanie odpracowywania jednego z nich, jeśli wypadną w tym samym tygodniu, jest niczym nieusprawiedliwionym nadużyciem.
A więc można różnie patrzeć na tę samą sprawę, ale tylko jeden z nas ma rację. Ja uważam, że Ty nie masz racji. ZASADA, ŻE NIEKTÓRE DNI USTAWOWO WOLNE NALEŻY ODPRACOWAĆ, JEST DURNOWATA. Jednakże gotów jestem przyjąć argumenty za zwiększeniem czasu pracy - ale na sprawiedliwych zasadach, i proszę o argumenty.