__vi__
/ 62.233.246.* / 2011-01-10 16:06
No cóż, prawda jest taka, że analitycy biorą pod uwagę kilka czynników, które są powszechnie znane i na tej podstawie robią jakieś tam prognozy.
Problem w tym, że większość czynników nie jest znana. Żaden z analityków nie jest w stanie przewidzieć czy np pan Belka dostanie prezent od Goldman Sachsa w zamian za podniesienie stóp o 3 pkt proc. Nie wie też czy latem w Polsce będzie powódź czy tornado, które zniszczy połowe kraju. Czy nie okaże się, że rząd prowadzi kreatywną księgowość tak jak to było w Grecji czy na Węgrzech, czy UE zaraz nie utnie dotacji itd itp.
Póki co, wygląda to tak, że rok 2008 był rokiem dolara, 2009 rokiem euro, 2010 rokiem franka. Żadne z tych umocnień nie miało nic wspolnego z gospodarką, a raczej z moda. Ciekawe co będzie w roku 2011, może złoty? ;)