Po pierwsze, przy obecnych stawkach, ulgach i zwolnieniach w VAT, realnie państwo uzyskuje w postaci podatku
VAT poniżej 9% Wartości Dodanej. Zatem jednolita stawka, rozumiem bez wyjątków, ulg i zwolnień, od wszystkiego 15,5 % daje państwu dodatkowo 80% środków z
VAT tj. blisko tyle ile państwo uzyskuje z podatków dochodowych łącznie (CIT i PIT). Koncepcja liniowego
VAT byłaby znakomitą koncepcją, nawet przy wyższej stawce niż 15,5 %, ale niższej niż teraz, np. 20%, gdyby nie była jedynie "skokiem na kasę", a towarzyszyłaby temu likwidacja podatków dochodowych. Przesunęłoby to ciężary z kapitału i pracy, na konsumpcję, wywołując w Polsce efekt "raju podatkowego", upraszczając system, a zarazem uszczelniając, bo dużo prościej jest pilnować 3 miliony podmiotów, niż "ścigać" 30 milionów obywateli. Manewr taki uwolniłby wszystkich Polaków od stresu przed własnym państwem, a przy tym wywołałby irlandzki efekt "importu popytu" tj przeniesienie do Polski wielu firm, o własnych rynkach zbytu, tym samym powstanie milionów miejsc pracy. Skutki takiego manewru to: gwałtowny wzrost popytu, a w konsekwencji likwidacja bezrobocia, dwucyfrowa dynamika rozwojowa, szybki wzrost dochodów państwa itd itd. Po drugie, mówiąc o jednolitej stawce VAT, trzeba skończyć z fikcją "eksportu" wewnątrz unijnego. Skoro jest wspólny rynek, to nieuczciwe są zwolnienia podatkowe od "eksportu" dla podmiotu sprzedającego dla konsumenta nie polskiego, bo to oznacza, że polski podatnik wspomaga konsumentów w całej Europie, tylko nie w Polsce. Na dziś to "dofinansowanie" już stanowi kwotę 100 miliardów złotych rocznie tj, tyle pieniędzy nie dociera do polskiego systemu podatkowego, zatem o tyle mniejsze obciążenia mógłby mieć polski podatnik.