kwl
/ 82.210.151.* / 2011-09-24 15:45
Nerwowe reakcje banków centralnych (w tym NBP) na rynkach walutowych są przede wszystkim oznaką ich zaniepokojenia tym, co dzieje się w światowej gospodarce. A dokładnie co się dzieje, tego nie wiemy. Niedawno byliśmy raczeni opowieściami o tym, jak niby wszystko jest pod kontrolą, a potem wyszło, że jednak problemy z płynnością w dolarze były. Rynki starają się dostosować do końca dodruku pustego pieniądza w USA i spowolnienia w gospodarce (a więc i niższych wycen akcji). Nerwowość banków kontrastuje przy tym z olimpijskim spokojem brukselskich biurokratów i europosłów, u których wszystko idzie po staremu. Obserwowanie przebudzenia się ich z ręką w nocniku będzie ciekawe.
Do kolejowych porównań prezesa Belki dodałbym więc jeszcze jedno. NBP-owska lokomotywa może i rozjedzie niektórych spekulantów, ale z przeciwka zbliża się ku niej pociąg TGV, a pociągiem tym są rynki finansowe. Jeśli ma on wątpliwości kto kogo może rozjechać, to niech porozmawia ze swoimi kolegami z Banku Anglii czy z SNB.