niewierzący ateusz
/ 83.21.175.* / 2010-07-26 21:55
"Najszerzej opisywaną w mediach awarią TU-154 o numerze 101 po powrocie z Samary (pod koniec grudnia 2009) była ta, do której doszło w lutym 2010 roku podczas wyprawy z misją humanitarną na Haiti. Dowódcą załogi był wtedy kapitan Grzegorz Pietruczuk (to on leciał z premierem Donaldem Tuskiem do Smoleńska 7 kwietnia - red.). W trakcie sprawdzania systemów maszyny, po uruchomieniu silników, stwierdzono wówczas "niesprawność zespołu ABSU", który - jak tłumaczy nam były pilot TU-154 (chce zachować anonimowość) - kontroluje wszystkie inne systemy tej maszyny. Oprócz tego doszło wtedy także do "uszkodzenia agregatu sterowania wychyleniem lotek Ra-56-w-1"."
"Anodina: Nie było usterek w prezydenckim TU-154 "
"Największe kontrowersje budzi fakt, że orzekając o przyczynach katastrof lotniczych MAK jest sędzią we własnej sprawie – on bowiem dopuszcza do użytku sprzęt, którego ewentualne awarie czy wady musi później stwierdzić."
"W 2007 r. pilot linii Azor-Awia Aleksander Kazncew, którego MAK obarczył odpowiedzialnością za rozbicie trzy lata wcześniej na lotnisku w Baku Iła-76, wytoczył liniom lotniczym, do których należał samolot, proces o zniesławienie. Tylko tak mógł pośrednio oskarżyć objętych dyplomatycznym immunitetem specjalistów MAK.
Pilot przedstawił dokumenty, z których wynikało, że silniki feralnej maszyny siedem lat przed katastrofą zostały przez właściciela skreślone ze stanu i zakwalifikowane jako złom. Tuż przed katastrofą zużyte silniki znów zamontowano do Iła. MAK wydał na nie certyfikat, a przewoźnik, jakby spodziewając się katastrofy, ubezpieczył samolot na 10 milionów dolarów."
wniosek?
MAK przy współudziale polskiego rządu i polskich mediów forsuje tezę o winie pilotów i prezydenta,