kwl
/ 82.210.151.* / 2011-11-15 12:10
Szybki rozwój Polski po wstąpieniu do UE był w dużej mierze napędzany transferami kapitału z Zachodu czy to poprzez fundusze UE, czy poprzez system bankowy lokujący nadwyżki kapitału spółek-matek w bardziej rentowne aktywa w Polsce. Wygląda na to, że oba te kanały stają się zdecydowanie mniej drożne. Gorzej też być może z inwestycjami bezpośrednimi firm międzynarodowych - masa upadłościowa po PRL jest już w dużej mierze zagospodarowana, a rozbudowa mocy wytwórczych w warunkach słabego popytu na świecie to totalne głupota. Dobre samopoczucie min. Rostowskiego czy innych urzędników nic tu nie zmieni. O politykach nie wspominam, gdyż większość z nich to ekonomiczny kamień łupany.
Trzeba by więc przejść ku modelowi opartemu w większej mierze na akumulacji wewnętrznej i intensywnym, a nie ekstensywnym, rozwoju. Mniej rozdawnictwa i chodzenia na pasku silnych grup interesów, a więcej sprawnej administracji, sądów i wsparcia dla tych, którzy całe to towarzystwo utrzymują. Na razie jednak nasi rządzący grają rolę najpilniejszego ucznia Brukseli, chcąc w ten sposób nadal utrzymać się przy taśmociągu z kasą. To droga do nikąd, a przebudzenie może być brutalne.
Agencje to dostrzegają i sygnalizują - za to ostatecznie biorą pieniądze. A wylewanie na nie pomyj przypomina stary kawał - "stłucz pan termometr, to i gorączka zniknie" .