chichot dona
/ 109.243.33.* / 2011-08-20 01:01
To oczywiste, zawsze gra się na emocjach plebsu.
Obserwuje tzw rewolucje w Syrii, i mnie dziwi tak mała liczba ofiar.
Po niemal pół roku 2000 ofiar, przy takim wykorzystaniu sił specjalnych, armii, pacyfikacji wielu miast?
Coś tu nie gra. W każdym cywilizowanym kraju , było by przynajmniej dziesiątki tysięcy ofiar a nie "marne" dwa tysiące.
Wokół Syrii , rozgrywana jest jakaś batalia, jakaś rozgrywka, w której Syria jest jedynie pionkiem. Przynajmniej tak to oceniam. Ba jestem skłonny uznać, że władze Syrii starając się zachować swoja władze jednocześnie starają się minimalizować straty wśród ludności, co zrozumiałe, gdyby bowiem zwrócił się przeciwko nim naród syryjski, musieli by pakować manatki.
Z drugiej strony, to co dzieje się w Syrii jest z pożytkiem dla tego kraju, wprawdzie bunt jest inspirowany i sterowany z zewnątrz, to jednak oczyści Syrię z korupcji i lenistwa władzy oraz sobiepaństwa urzędników. Assad musi jeżeli chce dalej istnieć, musi doprowadzić do zmian w aparacie biurokratycznym i strukturach siłowych.
Ponadto muszę jeszcze jedno przyznać obecnym władzom Syrii, dużo nauczyli się od Izraela z którym graniczą. Wskazuje na to liczba ofiar (mocno ograniczona) oraz to ze najpierw wywiad, potem "wyłuskiwanie" aktywistów, czyli nie działają jednak na oślep.
O przysłości Syrii zadecyduję "Wielka Dwójka, czy Wielka Czwórka", zależy pomiędzy kim jest ta rozgrywka. Podobnie jak było z układem po II Wojnie Światowej, Czy Polska wtedy miała cokolwiek do powiedzenia?