axxel
/ 83.143.213.* / 2009-03-29 12:53
Takeście się forumowicze rozgadali :).
z tego co napisaliście, odnoszę takie wrażenie że, większość z wypowiadających się to uzależnieni od budżetu (pracownicy budżetówki , emeryci),
autor felietonu ma racje, już bez wnikania kto winien temu ze jest obecny kryzys, stwierdza tylko fakt , kryzys jest, większość społeczeństwa zmuszona do życia w twardych realiach gospodarczych, rozumie to i dostosowuje się, natomiast nie budżetówka, czy pracownicy uzależnionych od państwa zakładów przemysłowych. Ci tzw budżetowcy, nie musieli martwic się dekoniunkturą, jak były ciężkie czasy początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, to wielu marzyło o pracy w budżecie, stała pensja, świadczenia socjalne, małe prawdopodobieństwo zwolnień, budżetowcy byli pod pierzynką , ciężar kryzysu dźwigali pozostali, często bez zasiłków, beż stałego zatrudnienia, pracujący po 10-12 godzin za marne grosze, wprawdzie budżetowcy narzekali ze mało zarabiają ale nie burzyli się , widzieli że inni maja gorzej , i to ci którzy cały ten bajzel budżetowy utrzymywali.
Potem jak przyszła koniunktura i nareszcie ci nie budżetowcy zaczęli zarabiać godniej, to obudził się sęp budżetowych roszczeń, wtedy to budżetowi zaczęli domagać się podwyżek,
mamy znowu kryzys, niebudżetowi muszą pracować za mniejsze pensje , aby utrzymać prace, budżetowi w rozpędzie jeszcze żądają podwyżek, a pensje większości budżetowców są z podatków, czyli znowu większość społeczeństwa ma utrzymywać przywileje budżetowców.
Dlaczego budżetowcy tak boicie się urynkowienia swoich zakładów pracy? Może boicie się że okaże się że pracuje was za dużo?, może boicie się że jesteście za mało wydajni?
Temat jest właśnie o tym, w firmach prywatnych, związki negocjują tak , aby nie zabić swojego miejsca pracy, bo wiedza ze nikt do nierentownej produkcji nie dopłaci, w budżetowo zależnych zakładach, związkowcy zakład mają gdzieś, nie interesuje ich rachunek ekonomiczny, wiedzą bowiem że , w ostatecznym rozrachunku zapłaci podatnik albo konsument.