fantastyczna matematyka w tym artykule, doprawdy...
ale porównajmy. Mam 300 000 PLN w gotówce (mieszkań na kredyt nie liczymy).
A) Lokata 12M. Znalazłem taką z nominalnym oprocentowaniem 6,4%, czyli zysk netto po roku to 15552 PLN. Koszt czasowy - do godziny potrzebne na papierkologię. Po roku mogę kombinować, co zrobić z kasą.
B) Zakup mieszkania pod wynajem. Przyjmijmy dla uproszczenia, że kupiłem mieszkanie z rynku wtórnego razem z wyposażeniem, albo że w cenie mieszkania deweloper je wyposażył, albo że po prostu w podanej kwocie kupiłem tańsze mieszkanie + jego wyposażenie.
Załóżmy, że udało mi się je wynająć za 1750 PLN miesięcznie, dodatkowo studenci sami płacą czynsz i media. Czyli w ciągu roku na konto dostanę 21000 - 7% kwoty mieszkania (optymistyczne założenie - studenci będą wynajmować przez cały rok, a nie tylko rok akademicki). Od tego zapłacę zryczałtowany podatek 1785 (8,5%). Niby jestem do przodu 3663 w stosunku do lokaty, ale:
- w tej cenie prawdopodobnym jest, że mieszkanie wynajmie parę osób wspólnie. To oznacza większą ilość imprez w mieszkaniu, co zwiększa ryzyko zniszczeń.
- prawdopodobnie po roku w mieszkaniu będzie trzeba dokonać drobnych napraw i je odmalować, jeżeli studenci nie przedłużą umowy.
- Po roku mam w ręku zysk (potencjalnie mógłbym go trochę zwiększyć, comiesięczne wpływy odkładając na lokatach), ale nie mam kapitału, mam za to mieszkanie. Mógłbym je sprzedać, ale...
- tendencja cen mieszkań za uiegły rok jest taka, że te ceny raczej nie rosną.
Dodatkowe koszty: koszt czasowy związany z wynajęciem mieszkania (wstawianie ogłoszeń, spotkania z chętnymi, spisanie umowy, w ciągu roku jakieś sporadyczne kontrole w mieszkaniu, telefony do najemców ponaglające do zapłaty... ) lub koszt prowizji dla agencji nieruchomości.
Czy to faktycznie tak bardzo się opłaca?