sanderer
/ 80.48.115.* / 2010-08-31 14:50
To nie są żadne reformy, bo wcale nie chodzi o poziom naszych szkół, a o pieniądze i wpływy. Gdy patrzę na drożyznę podręczników, tendencję do dołączania do każdego przedmiotu drogich ćwiczeń najlepiej w dwóch częściach, a przy tym wszystkim wzrostem znaczenia "naukowego katolicyzmu", łączonego z nauką i wpisywanego na świadectwa szkolne, to nie mam wątpliwości o co tu chodzi. Nie dziwię się wcale, że dzisiejszy magister to przede wszystkim dyslektyk, dysgrafik i dyskalkulik z ADHD, potrafiący się przeżegnać. A gdzie szansa dla zdolniejszych? W Niemczech i we Francji nie nie dla wszystkich są gimnazja. U nas dajemy szansę również tym, którzy przez kilka lat hamowali zdolnych. W Niemczech podręczniki kupuje szkoła, a nie uczeń, a uczeń tylko nieliczne, tanie ćwiczenia. U nas uczymy dzieci tego, na czym USA bankrutują; zależności każdej dziedziny naszego życia od pożyczki w banku. Zanim cokolwiek zyskasz w życiu, zapłacisz bankowi i państwu. Fiskalizm i wyznaniowość rządzi naszym systemem edukacji. To bardzo zły znak. Komunizm wyciągnął nas z analfabetyzmu, ale chyba grozi nam wtórny analfabetyzm.