Bernard+
/ 83.27.70.* / 2011-03-15 17:07
W Polsce sa ludzie którzy potrafią zaoszczędzić na swoją emeryturę i nie potrzebują ani OFE ani ZUS aby godnie sobie żyć i wypoczywać po pracy nawet do 102 lat oto niektórzy z nich bierzcie przykład młodzi: Krajobraz po odprawach. 2,1 mln zł dla Wancera, 4,5 mln dla Grendowicza...No i wiemy już ile zarobili w zeszłym roku prezesi banków. Wynagrodzenia prezesów giełdowych instytucji finansowych są zamieszczane w raportach rocznych (a ściślej pisząc - w towarzyszących im sprawozdaniach z działalności zarządów). A te właśnie po raz pierwszy oglądają światło dzienne. Dowiadujemy się z nich, że standardowa pensja prezesa banku, bez premii za zyski, to jakieś 2 miliony złotych rocznie. Ogromne pieniądze, ale jeszcze niedawno, przed kryzysem finansowym, instytucje finansowe wypłacały prezesom bez krępacji po 5-6 milionów złotych rocznie. Dziś Maciej Bardan w Kredyt Banku zarabia 1,9 miliona złotych rocznie, a Bogusław Kott w Millennium - 1,7 miliona. W PKO BP wszyscy członkowie zarządu razem wzięci zarobili łącznie 6,1 miliona złotych, a było ich siedmioro, co czyni jakiś niecały milion na łebka. Prezes Zbigniew Jagiełło zarobił pewnie z 1,5 miliona.
Ale równie pouczającą lekturą jest ta dotycząca wynagrodzeń byłych prezesów. Bo moment rozwiązania umowy o pracę więcej mówi nawet o wartości prezesa dla danej instytucji finansowej, niż wysokość jego standardowej pensji i premii. Odprawy są bowiem wpisywane zwykle do kontraktów już w chwili ich zawierania. A tym samym stają się odpowiedzią na pytanie: ile warto zapłacić danemu menedżerowi, żeby nie poszedł na drugi dzień pracować do innego banku (bo zwykle są powiązane z zakazem konkurencji, choć np. były prezes BRE Banku takiej klauzuli nie miał).
W zeszłym roku swoje stołki opróżniło aż czterech prezesów dużych banków. Odszedł Brunon Bartkiewicz w ING Śląskiego (ale w jego przypadku chodziło o awans w strukturach holenderskiej grupy), Mariusz Grendowicz z BRE Banku, a także Józef Wancer z BPH. No i chyba trzeba liczyć też Jana Krzysztofa Bieleckiego, który co prawda ogłosił swą dymisję w listopadzie 2009 r., ale faktycznie oddał pałeczkę Alicji Kornasiewicz dopiero w lutym 2010 r. Ile dostali w ramach odpraw Grendowicz i Bielecki było wiadomo już wcześniej. W poniedziałek poznaliśmy wysokość odprawy dla Józefa Wancera, dziś doradcy zarządu firmy Deloitte. Wancer, nestor polskich bankowców, zawsze należał do najlepiej zarabiających prezesów banków. W 2008 r. otrzymał 5,7 mln zł i była to najwyższa bankowa pensja w Polsce.
Okazuje się jednak, że Wancer, odchodząc w zeszłym roku z BPH, nie rozbił banku z pieniędzmi. Z raportu wynika, że w ramach odprawy od właściciela banku, amerykańskiej grupy GE, otrzymał 2,1 miliona złotych, To znacznie mniej, niż zainkasował Mariusz Grendowicz, który - w ramach odprawy - otrzymał prawie 4,6 miliona złotych. A Jan Krzysztof Bielecki, który opróżnił fotel prezesa Pekao i został szefem Rady Gospodarczej przy premierze, pobrał od byłego pracodawcy rekordowe 7,3 miliona złotych odprawy. Wychodzi więc na to, że Bielecki i Grendowicz zostali bardziej docenieni przez byłych pracodawców, niż Wancer, który przecież niegdyś doprowadził Bank BPH do pozycji drugiego-trzeciego największego banku w Polsce i stworzył słynny menedżerski dream-team.
Na pocieszenie dla Wancera pozostaje to, że 2,1 miliona złotych odprawy to nie wszystkie pieniądze, które zainkasował z tytułu swojej zeszłorocznej pracy dla BPH (zakończonej w lipcu). Menedżer ten otrzymał też ponad 1,2 miliona złotych podstawowej pensji, prawie milion złotych premii za 2010 r. oraz prawie 1,5 miliona złotych zaległego bonusu za 2009 r. W sumie więc konto Wancera w zeszłym roku powiększyło się o kwotę 5,8 milionów złotych z tytułu pensji, premii i odprawy. Nie jest źle. To mniej więcej tyle, ile Grendowicz zarobił na odprawach i pensji w BRE.