nauczycielka40
/ 5.172.232.* / 2015-08-28 19:08
Jeśli Twoje dziecko nie idzie do szkoły, to wcale nauczyciel nie ma wolnego. Pracuję w każdy dzień dodatkowo wolny np. po Bożym Ciele, jak dzieciaki są w domu. W domu po nocach przygotowuję się do lekcji i robię całą masę "zbędnych " jak dla mnie papierzysk. W wakacje miałam 2 tygodnie urlopu i jeszcze musiałam nie brać telefonu, bo już kiedyś ściągali mnie z urlopu do domu, a chciałam naprawę odpocząć. Moja koleżanka 4 (słownie cztery) dni z całych wakacji siedziała w domu resztę zapitalała w szkole, bo zawsze jest coś do zrobienia.
Teraz pierwsze co musiałam, to zmienić etat na sprzątaczkę, no bo szkołę na przyjęcie dzieci trzeba doprowadzić do ładu, a sprzątaczki to są od picia kawy i plotkowania. Przez cały rok ciągle przygotowania do jakichś konkursów, występów, zawodów, projektów dla dzieci, a w weekendy moje kursy, szkolenia itp. za które sama muszę płacić. Jak nie pójdę to dyrekcja będzie łagodnie mówiąc "krzywo na mnie patrzeć". Nawet opieki na własne dziecko nie mogę wziąć, bo będę miała problemy w pracy, bo nie ma mnie kto zastąpić. Przez 18 lat pracy byłam 2 razy na zwolnieniu: raz jak w ósmym miesiącu ciąży zabrali mnie prosto ze szkoły do szpitala i raz jak złamałam nogę. Mogę kichać, zdychać, a pracować muszę. Nawet o drugie dziecko boję się postarać, bo nie będę miała powrotu, bo już podczas pierwszej ciąży byłam traktowana jak trędowata.
Już nie mówię o braku poszanowania ze strony uczniów i przede wszystkim ich rodziców.
Pewnie powiecie- zmień zawód, a ja naprawdę głęboko się nad tym zastanawiam, problem tylko polega na tym, że jestem naprawdę nauczycielem z powołania i nigdy w życiu nie chciałam robić nic innego.