Tirowiec
/ 83.13.134.* / 2007-09-20 09:08
Wracają z pracy podszedłem na końcowym przystanku do kierowcy autobusu z zapytaniem o godz. odjazdu,coś burknął na co zwróciłem mu uwagę na jego kulturę osobistą.
Odszedłem zapaliłem papierosa i przegapiłem moment odjazdu.Wsiadłem do taksówki i dogoniłem autobus,gdyż autobusy kursują rzadko.Kiedy wszedłem do autobusu i poprosiłem o bilet ten się podniósł z siedzenia i kazał opuścić mi autobus ze słowami ,że jego autobusem nie pojadę i złapał mnie za ramiona i chciał mnie wypchnąć z samochodu.W ostatniej chwili złapałem się za rurkę przy kabinie by nie wylecieć na zewnątrz,rurka się wygięła i zagroził mi zawiezieniem na komisariat.Ja wyraziłem zgodę ,gdyż nie jestem żadnym chuliganem ani pijakiem,który rozrabia.Mam 59 lat pracuję.
Na komisariacie spisano zeznanie zajścia nie przesłuchując żadnego podróżnego tylko kierowce i kierownika, którego wezwał kierowca autobusu.Obecnie dostałem wyrok nakazowy za nieumyślne uszkodzenie zamka przy kabinie kierowcy. o czyn z art.124 $1 k.w.Czuję się ofiarą ,a nie sprawcą ,czy kierowca miał prawo odmówić mi sprzedaży biletu i usiłowania wyrzucenia za drzwi?Nadmienia nie byłem pijany ,nie byłem brudny i nie byłem agresywny chciałem tylko dojechać do domu.