szara mysz
/ 84.10.176.* / 2015-01-20 13:36
Łatwo oceniać, ale sytuacja każdej osoby była różna. Może i są jak piszesz cwaniaczki, ale mojej sytuacji nie znasz. Razem z partnerem - nie mężem, który wyjechał za granicę by zarobić przynajmniej na wkład własny, a potem miał wrócić staraliśmy się o kredyt. U mnie w firmie restrukturyzacja i nie wiadomo kiedy by mi się skończyła umów ana czas nieokreślony, a partner umów ana czas określony ale za granicą. Teoretycznie pieniądze na ratę były w zł., ale mowy nie było o pomocy Państw a "Rodzina na swoim" no bo nie jesteśmy małżeństwem. Wg doradcy finansowego - przedstawiciela banku kredyt dostaniemy bez problemu w krótkim czasie 2 tyg. Podpisaliśmy umowę i wpłaciliśmy zaliczkę na małe mieszkanie, a tu się zaczęło - donieść taki dokument, inny. Na końcu wyszło z tego że zarobków partnera najlepiej nie przedstawiać bo i tak umów ana czas określony, a koszty życia za granicą wg banku tak wyliczyli, że wychodziłoby z tego, że mu nic na życie nie zostaje bo wszystko idzie na wynajem mieszkania i jedzenie (takie stawki i kalkulacje mają w bankach). Wszystko byle utrudnić życie. I nie ważne było nic - po 2 miesiącach męki Pańskiej i zdesperowani - podpisaliśmy to co wg Pana doradcy finansowego mogliśmy wziąć i dostać- czyli kredyt we franku w GE. Ale szczęśliwa nie byłam tylko bardzo rozczarowana i nerwów nas to kosztowało co niemiara. Więc proszę mi nie mówić o jakimś moim wyborze. Dlatego czuję się oszukana. Nie chcę by ktoś za mnie coś spłacał, ale by się wzięli za te banki, przejrzeli umowy i SPREAD-y, za KNF, za rząd, żeby przywrócić normalność i równowagę. Chcę być Klientem, a nie petentem, chcę się czuć bezpiecznie w moim kraju. Boli mnie zawiść ludzka, bo tak jak pisałam różne pewnie były sytuacje ludzi. Ja i mój mąż pochodzimy z rodzin, gdzie żyło się w bloku, na wspólnym pokoju z rodzeństwem. I jaki był wybór? Wynająć mieszkanie lub kupić w końcu coś swojego by na emeryturze poczuć się pewnie. Nie mam luksusów nie miałam i o nie nie proszę.