enveloped
/ 83.27.5.* / 2011-02-13 13:54
Są autorytety i różnej maści specjaliści od wszystkiego, którzy twierdzą, że J. Kaczyński, jako polityk nie powinien się kierować w takich sprawach emocjami. Twierdzę dokładnie odwrotnie. Powinien. Nie można bowiem, w mojej ocenie, stawać obok ludzi, którzy w swych kolejnych decyzjach i poczynaniach, kierowali się w stosunku do niego i jego brata nie czym innym, jak emocjami właśnie: nienawiścią, pogardą, agresją.
Jego obowiązkiem, jako polityka właśnie, jest sprzeciw (a swoimi decyzjami ten sprzeciw ma okazję wyrazić) na relatywizowanie absolutnie wszystkiego w życiu społecznym.
Mam szczerze dość uroczystości, w których ofiary stoją obok oprawców, tylko ci pierwsi jakoś gorzej odziani, jak to miało miejsce na mszy beatyfikacyjnej ks. Jerzego Popiełuszki. Gotuje się też we mnie na uroczystości odprawiane na grobach niewinnych ofiar, odprawiane przez ich oprawców.
Nie wiem i wiedzieć nie chcę (bo moje szare komórki mają inną konstrukcję i i tak tego nie ogarną) jaka pokrętna myśli przyświeca obecności w Smoleńsku prezydenta Federacji Rosyjskiej, której to przedstawiciele służb działających w porozumieniu i na zlecenie głów FR – kłamią, niszczą dowody, mataczą, zmieniają zeznania i przetrzymują dowody rzeczowe. Jak powiedziałam: wszelka próba wytłumaczenia mi tego jest z góry skazana na sromotną klęskę.
Z drugiej zaś strony rzygam politykami spolegliwymi, potrafiącymi dogadać się z każdym za byle ochłap z rządowego stołu, a czasem tylko za poselski stołek. Mierzi mnie PSL, który najpierw narobi huku i szumu (jak w przy głosowaniu w sprawie Belki choćby), nachlapią się jadaczkami Pawlak z Kłopotkiem, a potem, przy głosowaniu, i tak dadzą dupy.
Mierzi mnie każdy przedstawiciel SLD, który z jednej strony za chwilę wystąpi jednak o beatyfikację niejakiej B. Blidy, z drugiej zaś położył przysłowiową lachę (przepraszam za określenie) choćby na Szmajdzińskim i z postawy Deresza dumny jest.
Wiele w sprawie katastrofy i śledztwa w jej sprawie zostało zaprzepaszczone i pogrzebane. Jeśli jest coś, co polityk może ratować, to własną twarz, dumę, zasady i honor. Tak właśnie rozumiem decyzję Jarosława Kaczyńskiego i w pełni ją podzielam.