MP
/ 83.24.210.* / 2006-09-06 15:35
Autor prezentuje typowy sposób myślenia dla znakomitej większości europejskich polityków, takiego jak miał Roosevelt w ocenie Stalina (uncle Joe has to be good man). Co to oznacza w praktyce "wzrost znaczenie interesu rosyjskich koncernów w kraju"? Czy autor wie w ogóle o czym mówi? Czy nie zdaje sobie sprawy, że to w praktyce będzie oznaczało zaimportowanie całego rosyjskiego systemu korupcji i szantażu, opartego o prymat służb specjalnych, gdzie w ostatecznych kalkulacjach interes ekonomiczny (w europejskim tego słowa znaczeniu), ustępuje polityce co w rosyjskim wydaniu oznacza doprowadzenie do podporządkowania. Od zawsze polityka Rosji, z wyjątkiem kilku okresów ("wielka smuta", czy prezydentura Jelcyna) zmierzała do uzyskania przewagi nad otoczeniem i podporządkowaniem go sobie. Nie ma wątpliwości, że Rosja prowadzi politykę uzależniania gospodarczego w stosunku do krajów wchodzących w skład dawnego dominium radzieckiego. Jest to faktyczna realizacja tzw. doktryny Czubajsa, która ma na celu osiągnięcie realnego wpływu na stosunki gospodarcze w danym kraju w najbardziej newralgicznych miejscach. Jest to powrót to polityki imperialnej Rosji, a paradoksalnie przyczyną jest bardziej sytuacja wewnętrzna Rosji, niż okoliczności zewnętrzne. Aby to zrozumieć, trzeba znać trochę psychikę Rosjan, zwłaszcza ich przywódców – oni muszą kontrolować jak najdalsze otoczenie i mieć poczucie, że się ich wszyscy boją, bo władza w Rosji opiera się na strachu – aby Rosjanie respektowali „samodierżca” (obojętne czy to Car, czy I-szy sekretarz czy Prezydent), muszą wiedzieć, że wszyscy się go boją. Ta tendencja jest w obecnej sytuacji wzmagana przez KGB-owski rodowód obecnej ekipy Kremla. Ci Panowie po prostu nie umieją myśleć w innych kategoriach, stanowią w pewnym sensie kwintesencję rosyjskiego sposobu uprawiania polityki międzynarodowej, ich polityka nigdy nie będzie partnerska, tylko zawsze będzie grą, której ostatecznym celem ma być osiągnięcie przewagi nad drugą stroną. Tak ich po prostu szkolono – wykorzystaj do maksimum swoje atuty, aby zdobyć przewagę, bo od tej przewagi zależy twoje zwycięstwo, a zwycięstwo to dalsze istnienie. Dlatego Rosja wywiera naciski polityczne na byłe radzieckie republiki, a jeśli ta polityka nie osiąga skutków (np. sypie się Zakaukazie, pomarańczowa rewolucja na Ukrainie, Gruzja stara się wyrwać z patronatu Moskwy, to samo Mołdawia), to Rosja jeszcze bardziej zaciska pętle stosując szantaż energetyczny czy blokując inną, żywotną część życia gospodarczego danego kraju (np. Mołodawi grozi zablokowaniem importu win, Ukrainie odcięciem dostaw gazu, to samo Białorusi i Gruzji). Za czasów Jelcyna, na handlu ropą i gazem, ale także innymi surowcami czy też nieskoprzetworzonymi towarami na bazie surowców, wyrosły niebotyczne fortuny (podobno sama rodzina Czernomyrdinów na gazie zarobiła ponad 10 miliardów dolarów, jest obecnie największym, prywatnym akcjonariuszem Gazpromu). Ale w tym okresie uwłaszczania się i powstawania gigantycznych oligarchicznych fortun nikt się interesem państwowym Rosji nie przejmował, państwo było prawie bankrutem. Niektórzy oligarchowie, tacy jak np. Wiktor Chodorkowski (główny akcjonariusz naftowej firmy Jukos) mieli ambicje realizacji projektów międzynarodowych (ropociąg do Chin) jako swoich prywatnych przedsięwzięć. Putin, mimo pewnych zobowiązań, które poczynił w momencie przejmowania władzy od ekipy Jelcyna, w tym m.in., że nie naruszy interesów określonych osób, podjął jednak działania przywrócenia kontroli państwa nad strategicznymi sektorami. W pierwszej kolejności dotyczyło to gazu (m.in. zmieniono szefów Gazpromu, odszedł Rem Wiachiriew a na jego miejsce przyszedł zaufany z Petersburga Aleksiey Miller, a na szefa Rady Dyrektorów powołano szefa administracji Putina Aleksandra Miedwiediewa, jednocześnie podjęto działania mające na celu odzyskania kontroli kapitałowej przez państwo nad Gazpromem, poprzez wykup jego akcji od spółek zależnych Gazpromu), ale do porządku zostali przywołani także ci, którzy działali w firmach w pełni prywatnych w ropie naftowej, węglu, stali, aluminium i oczywiście w mediach. Oligarchowie, którzy poszli na współpracę z nową ekipą, w tym byli skłoni wspierać realizację celów państwowych w polityce gospodarczej, nie ucierpieli na zmianie ekipy, natomiast krnąbrni albo trafili do więzień (jak Chodorkowski), albo zostali zmuszeni do wycofania się z biznesu w zamian za święty spokój (jak Abramowicz, właściciel Sibniefti) lub też są niby dobrowolnymi emigrantami, jednak ich życie upływa w atmosferze strachu przed napaścią ze strony „nieznanych sprawców” (jak Bieriezowski). Niezależnie od przejmowania przez państwo wewnętrznej kontroli nad strategicznymi sektorami, wytyczono cele strategiczne w postaci osiągnięcia dominującej pozycji w tych sektorach w innych krajach. Dlatego Rosja rozpoczęła również realizację programu przejmowania strategicznych sektorów w krajach sąsiednich, ale także i w Europie Zachodniej. Należy przy tym pamiętać, że dzięki wzrostowi cen ropy naftowej, gazu ale także węgla i innych surowców Rosja zarobiła ekstra ponad 200 mld dolarów tylko w ostatnim roku. Firmy rosyjskie w sektorach naftowym, gazowym, hutniczym należą do największych na świecie i mimo, że ciągle ogromna kasa wycieka na łapówki dla polityków, czy też firmy te są okradane przez własnych menedżerów i często się zdarza, że brakuje im gotówki, to jednak na akwizycje kasa na ogół się znajduje, bo...pożyczają im zachodnie banki, zwłaszcza niemieckie! Tylko w ostatnim roku rosyjskie firmy stalowe przejęły włoską grupę Lucchini, czeską hutę Vitkovice, próbują też przejąć Walcownię Rur Jedność w Polsce, która jest jedyną firmą zdolną do produkcji wysokiej jakości rur stalowych dla przemysłu gazowego i naftowego. Rosyjski Gazprom jest 50% udziałowcem (do spółki z Wintershall czyli BASF) spółki Wingas, jednego z większych dystrybutorów gazu w Niemczech. Osoby powiązane z Kremlem i Gazpromem próbowały założyć z ENI spółkę do importu gazu do Włoch, sprawa zakończyła się skandalem, gdy okazało się, że partnerem Rosjan jest bliski przyjaciel Premiera Włoch Silvio Berlusconiego, a umowę podpisał (prawdopodobnie antydatując ją) Prezes ENI Mincato (Berlusconi odciął się od tej sprawy, nakazał nowemu Prezesowi ENI Paolo Scaroni przeprowadzenie dochodzenia, a włoski urząd antymonopolowy uznał umowę za naruszającą zasady konkurencji). Pewien zakres informacji na temat funkcjonowania handlu gazem pomiędzy Rosją a Włochami w latach 70-tych i 80-tych przekazał b. Prezes ENI Bernabe. Jego enuncjacje, dotyczące ogólnie korupcji w państwowych przedsiębiorstwach pod rządami lewicy, doprowadziły do jednego z najpoważniejszych kryzysów politycznych we Włoszech, czego efektem była m.in. dymisja Prezydenta Bruno Craxi’ego. Jednak Bernabe dość szybko zamilkł, jak i też starał się odwołać część wcześniej złożonych zeznań. W tej chwili jest konsultantem jednej z włoskich firm, która m.in. jako pierwsza uzyskała możliwość importu gazu do Włoch bezpośrednio z ominięciem ENI. Ten przykład pokazuje sposób działania Rosjan w strategicznych dla nich sprawach. Jest to system oparty na z jednej strony możliwości osobistych korzyści dla osób z drugiej strony (jako zachęta), ale też i na prowokacji i bezwzględnym, brutalnym szantażu, jeśli dana osoba nie chce współpracować, Cóż, stare KGB-owskie metody....
Druga kwestia, to trzeba pamiętać, że Rosja nigdy nie liczyła się ze słabszymi i mniejszymi. Rosja za ważne uznaje tylko kontakty z tymi, których uznaje za równych sobie, czyli myślenie polityczne Rosji dostrzega USA, Chiny, Francję, Wlk. Brytanię i Niemcy, sama Unia Europejska jest dla niej czymś sztucznym i w stosunkach z Unią Rosja uznaje, że jeśli coś uzgodniła z Niemcami, Francją czy Wlk. Brytanią, to reszta się nie liczy, zwłaszcza jeśli dotyczy to byłych wasali Moskwy, jak Ukraina, Polska czy Pribałtyka. Widać to wyraźnie na przykładzie Gazociągu Północnego. W zakresie stosunków międzynarodowych Rosja tkwi zatem w XIX wieku.
Niestety, jak wspomniano już wcześniej, Rosja niesie za sobą cały system korupcji, powiązań służb z biznesem, systemów szantażu i nacisku. Nie przypadkowo kluczowa osoba w rosyjskim gazie, Mogilewicz, jednocześnie kontroluje rynek usług seksualnych w Budapeszcie i Pradze. Pytanie może obsceniczne, ale jak najbardziej zasadne: czy wiadomo ilu zachodnich i wschodnioeuropejskich polityków może być wplątanych w potencjalne skandale obyczajowe z udziałem „kontrolowanych” prostytutek? A ile prostytutek w Brukseli, Berlinie, Paryżu, Madrycie i innych stolicach europejskich ma moskiewskich mocodawców? Czy oficjalne afirmowanie się z przyjaźnią i sympatią pro-moskiewską ze strony wielu kluczowych europejskich polityków, ale także dziennikarzy, biznesmenów jest wynikiem faktycznych sympatii czy też może wynikiem szantażu lub też korupcji, tj. na przykład propozycji udziału w zyskach w super lukratywnym biznesie gazowym? Może autor jeszcze raz by przemyślał swoje tezy?