brydzia
/ 2007-10-25 08:30
/
10-sięciotysiącznik na forum
zwartek, 25 października 2007
Merrill Lynch szokuje inwestorów
W środę byki dostawały cios za ciosem. I nie były to słabe ciosy. Popatrzmy na dane makro. Sprzedaż domów na rynku wtórnym spadła o 8 procent (oczekiwano spadku o niecałe 4 proc.). Najgorsze w tym raporcie było to, że spadła również (o 4,2 proc.) mediana cenowa. Najwyraźniej posiadacze domów zaczynają spuszczać z tonu. Jednak nie dość szybko, bo ilość niesprzedanych domów wzrosła do najwyższego w historii tej statystyki poziomu (prowadzona jest od 1999 roku). Z tego można wywnioskować, że ten rynek czeka jeszcze prawdziwa przecena. Spadek cen to najgorsze, co może spotkać ich zadłużonych posiadaczy. Jest to też zła wiadomość dla kredytodawców.
Najgorsze informacje docierały na rynek akcji. Amazon.com pokazała zysk nieco większy od oczekiwań, ale gracze byli rozczarowani spadkiem marż. Rozczarowały też raporty Altery i Broadcom. Poza tym Merrill Lynch zwiększył straty poniesione na instrumentach związanych z rynkiem hipotecznym z 5 do 7,5 mld USD. O 5 miliardach mówił 19 dni temu... Inwestorzy doszli do wniosku, że to, co mówią firmy sektora finansowego nie ma żadnego znaczenia, skoro po kilkunastu dniach mogą tak zmienić dane. To był właśnie prawdziwy szok dla rynku. Strata kwartalna Merrill Lynch wyniosła 2,3 mld USD i była największa w 93 - letniej historii tej firmy. Poza tym zarząd firmy oświadczył, że pojawienie się kolejnych trudności może załamać rynek kredytowy. Wtórował mu Jim Rogers, znany inwestor, twierdząc, że gospodarka USA jest już w recesji. To lekka przesada, bo recesja to dwa kwartały spadku PKB, a do tego jeszcze daleko, ale w drodze ku recesji gospodarka jest z całą pewnością.
Nic dziwnego, że indeksy giełdowe już po 30 minutach sesji ruszyły błyskawicznie na południe. Byki jednak nie były bezbronne, a czekanie na posiedzenie FOMC im sprzyjało. Główną rolę w środowej sesji odegrały nie tyle informacje ze spółek ile po prostu technika i pogłoski o natychmiastowym cięciu stóp (bez czekania na środę). Już po godzinie sesji indeks S&P 500 testował poziom 1.490 pkt., czyli punkt od którego poniedziałek rozpoczął się atak byków. Udało się obronić rynek przed dalszym spadkiem, co pozwoliło wykreować godzinne odbicie. Po nim indeks znowu zaczął się osuwać, ale poziom 1.490 pkt. kolejny raz zatrzymał ten proces. Gracze doszli do wniosku, że powstaje zapowiadająca wzrost sesyjna formacja podwójnego dna, co natychmiast doprowadziło do sporego odbicia. Już w tym momencie losy sesji wydawały się być przesądzone. Mówiło się o tym, że Fed jeszcze przed środowym posiedzeniem obniży stopy, ale to według mnie był oczywisty pretekst. Byki prowadziły indeksy na północ, a spadki indeksów zostały w większej części zniwelowane. Jak widać nawet po tak naprawdę dramatycznych informacjach niedźwiedzie nie potrafiły doprowadzić do prawdziwej przeceny. Przed posiedzeniem FOMC będzie bardzo trudno to zrobić.
07:19, piotr.kuczynski