AUDYTOR
/ 185.80.162.* / 2015-06-01 08:39
Studiowałem ekonomię w latach 80-tych. Pan profesor zapewne też. Tyle, że mieliśmy innych nauczycieli. GURU polskiej (i nie tylko) statystyki, profesor Hellwig mawiał, że statystyką można udowodnić wszystko. Wystarczy tylko odpowiednio skonstruować wskaźnik.
Nasze rządy wmawiają nam, jak to szybko się rozwijamy. Patrząc się na wskaźniki... może bym i uwierzył. Ale jako fachowiec wolę porównać twarde liczby, a nie procenty.
W 1995 roku PKB Polski wynosiło 20,4% PKB Niemiec. W 2013 wyniosło, według Eurostatu, całe 18,1%. Czyli Niemcy rozwijali się szybciej, choć my mieliśmy lepsze wskaźniki??? Po prostu stawiali na stabilność przemysłu, my budowaliśmy najdroższe autostrady w Europie i stadiony, do których Bóg wie ile pokoleń jeszcze będzie dokładać.
No właśnie, przemysł... Ówczesny (w latach 80-tych) rektor wrocławskiej Akademii Ekonomicznej, prof. Józef Kaleta mawiał, że rząd powinien traktować gospodarkę dokładnie tak samo, jak taryfiarz swój samochód. Jak coś trzeba naprawić - naprawia się. Jak brakuje pieniędzy na naprawę - trzeba pożyczyć i naprawić. Bo tylko "sprawne i wydajne" miejsce pracy pozwala mieć zarobek.
Jak się przedstawia dorobek Rzeczypospolitej Okrągłego Stołu?
Przez pierwsze lata po 1989 roku zlikwidowaliśmy "tylko" 3,5 miliona miejsc pracy. Przede wszystkim w lokalnym przemyśle, w małych, położonych z dala od metropolii gminach. Zlikwidowaliśmy przemysł, który był dochodowy. Natomiast pozostały dwa gardła, które od lat 80-tych żyją z pieniędzy podatników. Koleje i górnictwo. Bo to silne grupy. Wpływowe. I jak idą w strajk, walczą do końca. Żaden rząd nie wymyślił, jak uczynić kopalnie rentownymi. Dopłacanie jest prostsze. Żaden rząd nie postawił kolejom ultimatum - albo przynosicie zyski, albo likwidacja. Podzielono PKP na mniejsze SPÓŁKI - powstało więcej stołków prezesów, członków zarządu, członków rad nadzorczych. A my, podatnicy, dalej wykładamy pieniądze na "modernizację linii kolejowych". Łączących największe miasta. Bo małe miejscowości zostały odcięte od świata. U nas. Bo w sąsiednich Czechach koleje dojeżdżają do najmniejszych miejscowości i są rentowne. Czyli można, tylko trzeba umieć zarządzać.
Teraz popatrzmy na drugą stronę medalu. 10 lat temu mieliśmy prawie 3 miliony bezrobotnych, mamy milion (z kawałkiem). Sukces?
Bzdura. Te dwa miliony wyjechały z Polski i mają się dobrze. Tam. Bo tu miejsc pracy dla tych ludzi nie stworzono.
Ile w tym czasie powstało całkiem nowych? Może 500 tysięcy, choć raczej mniej. Więc realną władzę zyskali ci, którzy miejscami pracy dysponują.
Reszta stała się źródłem wyzysku. Bo przecież PAN WŁAŚCICIEL musi dorobić się mercedesa, leksusa czy infiniti szybko, podobnie domu-pałacu... ETYKA??? Właściciele firm w większości tego słowa nie znają.
I pewnie dlatego pójdą niebawem do urn głosować na Ryszarda Petru i jemu podobnych - aby dalej pozostawać POZA KONTROLĄ i nie płacić podatków.
No cóż, bilans naszej Rzeczypospolitej za ostatnich 25 lat wygląda smutno. Na tyle smutno, że chyba czas postawić POLITYCZNY POSTULAT:
Siedziałeś przy Okrągłym Stole? Byłeś w sejmie, senacie, rządzie? To kup bilet. W jedną stronę. Na Bermudy, Kajmany albo gdzieś dalej. I nie wracaj.