Elżbieta Sz.
/ 83.18.166.* / 2007-02-09 08:47
Nie wiem, nie znam się na zarządzaniu szpitalem. Nie rozumiem tego systemu ekonomicznego, gospodarczego etc.. Ale myślę jak kobieta, która ma małe dochody (nawet bardzo małe) i musi opłacić w terminie wszystkie rachunki za gaz, energię elektr., wodę, kanalizację, telefon, podatek, opłacić naukę dzieci w szkole, kupić podręczniki, buty, odzież, wyżywić własną rodzinę i nie ma skąd wziąć na ewentualne łatanie dziur w skromnym budżecie domowym. Ale jakoś żyję, żyjemy. Czasem udaje się na kupić słodycze, czasem wystarczy nam na "eskapady" w stylu małej wycieczki poza miasto, odwiedziny z wyjazdem do rodziny w sąsiednim województwie, jakieś drobne datki na jeszcze biedniejszych ode mnie, wizytę u fryzjera, książkę, kwiaty, które uwielbiam, wyjście do kina lub występ kabaretowy. Zawsze też pamiętam o imienionach, urodzinach swoich dzieci, wnuczek, sióstr, teściowej. Taką sytuację ma przecież każda polska kobieta (nie odnoszę tego do dam na świecznikach, z ministerialnymi tekami, prezes firm ubezpieczeniowych, emerytalnych itp., bo tam jest szastanie naszymi pieniędzmi na wizażystki, toalety i kreacje, bale, bankiety i szkolenia poza granicami kraju, wożenie się i latanie bez opamiętania i potrzeby). Nie rozumiem tego i pojąć nie mogę. Patrzę na mój szpital powiatowy, pracujących w nim Lekarzy i Dyr. Szpitala (od szeregu lat ten sam). Szpital kwitnie. Wyremontowany i remontowany sukcesywnie. Rozbudowany o nowy blok operacyjny (to nowy duży budynek), nową izbę przyjęć, nowe oddziały (okulistyka, urologia, OJOM, nowe instalacje, nowy sprzęt i karetki... lista długa i pełna plusów). Mało tego mój szpital zwycięża , zbiera nagrody, nawet przy udziale mocnych ekip z Czech i to od paru lat. Ludzie z branży, ci, którym sprawy ZOZ-u są nieobce mogą się o tym przekonać, nie koloryzuję. Fakt, że Pan Dyrektor swoje starania opłacił dużą stawką, sam ma teraz problemy zdrowotne (serce), ale widać, że ma prawdziwe serce i pracuje z prawdziwymi Lekarzami, którzy też to prawdziwe serce mają. Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że najlepiej radzą sobie szpitale w woj. opolskim. Tak, to mój szpital w woj. opolskim. Tutaj nikt nie powiedział rodzinie umierającego pacjenta (rak), żeby wyjeść nosze na Most Świebodzicki , bo jest strajk. Chociaż jednej wariatki w naszym mieście w przychodni okulistycznej do końca życia nie zapomnę, jej chamstwo, wrzaski, trzaskanie w biurko tak że aż szuflady wypadły i krzyki "kto pani dał prawo jazdy, pani jest ślepa, a na szpitalu widziała pani flagi, ZOZ strajkuje". No ale cóż , samo życie i w przysłowiowym słoju miodu znalazła się łyżka dziegciu. W każdym razie, ja moim Lekarzom jestem wdzięczna, świadoma jestem i widzę co dla mnie zrobili, ile życia mi podarowali, moje rodzinie, moim znajomym, moim sąsiadom, czytam o tym w lokalnej prasie. Czy są gdzieś w kraju lekarze, którzy tak jak tu u nas sami dzwonią do pacjenta, wypytują o jego zdrowie po zabiegu, podają własny telefon gdyby coś się działo, gdyby stan się pogorszył (moja Pani Doktor w Przychodni Rodzinnej tak robi i nie lekceważy moich nerek). DZIĘKUJĘ WAM KOCHANI LEKARZE . DZIĘKI TEŻ PANIM PIELĘGNIARKOM, REHABILITANTOM, STAŻYSTOM I PRAKTYKANTOM, SALOWYM. DZIĘKI PANIE DYREKTORZE. NIECH PAN WRACA DO ZDROWIA. A ci nieudolni na praktykę i po nauki do nas.