Ja tu widzę pewną analogię Grecji i Polski. Podobnie dzielą budżet, a mianowicie. Zatrudniona jest masa dobrze ustawionych urzędników poczowszy od podstaw administracji ; gminy poprzez powiaty, województwa i oczywiście ministerstwa, które dzięki pączkowaniu mnożą sie .Należy wspomnieć ,że ta rzesza nieproduktywnych urzędasów bardzo drogo kosztuje.40 godz pracy, wolne dni za święta,urlopy,premie comiesuięczne,kwartalne,13 też wchodzi w rachubę.Następnie , nie załatwiona sprawa z emeryturami ze starego portwela dla komuchów,ZUS to też poważna rzecz, bo długi tej firmy obciążają budżet,a długi rosną i rosną.KRUS to też wrzód na d.... ,musimy za chłopów i na chłopów z Wiejskiej wszyscy płacić. A porównując tą polską ekonomikę do sytuacji w Grecji , to jest podobnie. Tam zmieniały się rządy bardzo szybko.W Atenach co drugi Grek to minister lub sekretarz w kancelarii jakiegoś ministra, z adekwatną pensją czy emeryturą. We Włoszech tez podobna sytuacja ze zmianami rządów i tam połowę italiańców to urzędnicy.