jestem młodą kobietą. mieszkam sama w 1 pokojowym mieszkaniu na osiedlu gdzie większość ludzi to sfrustrowani emeryci bądż innego rodzaju frustraci.

pracuje od poniedziałku do piątku: wychodzę z domu o 8.30 a wracam na ogół o 22.00 bądź później.

w ciągu roku zdaża mi się zapraszać przyjaciół na kolację średnio 4 razy do roku - to jedyna forma "imprezy", która się u mnie odbywa. zaznaczam, źe bez tanców i innego rodzaju ekscesów.

niestety moi uroczy sąsiedzi grożą mi sprawą sądową za zakłócanie ciszy nocnej: argumentem jest - hałasowanie po nocy, słuchanie muzyki na pełen regulator (mam tylko małe radio), tupanie nogami (!!!) nad ich sufitem (!!!). nie wyobrażam sobie co by się działo gdybym mieszkała ze swoim partenrem bądź miała dziecko...

dziś czara się przelała: wróciłam do domu o 23.00 a godzinę później była u mnie policja źe ktoś zgłosił na mnie donos, źe zakłócam ciszę nocną. niestety nie chcieli mi powiedzieć mi kto zgłosił to na policję - podobno nie mogą. Generalnie byli bardzo mili i powiedzieli, źe nie mają złudzeń jakich mam sąsiadów...
jeszcze kilka donosów a grozi mi mandat, którego oczywiście odmówię. Konsekwencją tego jest sąd grocki i "p..." się z tymi świrami.

czy mogę prosić o radę jak zabezpieczyć się przed tym nieuzasadnionym nękaniem..?

dziękuję z góry...

proszę o radę