Dzisiaj zostałam ukarana za nieposiadanie biletu w sposób dosyć dziwny. Wsiadłam do autobusu i 2 na 3 kasowniki były zablokowane. Jak poszłam na koniec to zauważyłam wolne miejsce i je po prostu zajęłam, po czym przez chwilę szukałam biletu. Jak znalazłam, to poprosiłam sąsiadującą pasażerkę o skasowanie, ale w tym momencie kontroler wręcz rzucił się na kasownik, mówiąc, że nie mam już prawa skasować biletu i zablokował go. Zarzucił mi nielegalną jazdę bez biletu (mimo że wręcz machałam mu nim przed nosem). Musiałam zapłacić (a ironią jest fakt, że wydane pieniądze na karę miały być przeznaczone na bilet miesięczny), bo kontrolera nie wzruszały moje apele, że nie miałam zamiaru jechać bez biletu i że nie powinien blokować kasownika przed skasowaniem (a dopiero wyruszyliśmy z przystanku). Nawet dziewczyna obok mnie nie miała siły przebicia (nie mówiąc o tym, że kontroler już sam nie odczepiał się od niej, wmawiając jej, że ma za duży bagaż i szukał dziur w całym). Nie powiem, że taka głupia strata 70zł przysporzyła mi problemu zakupu biletu miesięcznego.
Jest sens pisania odwołania? Różnie to bywa w KZK GOP, możliwe, że nawet nie zerkną na moje pismo, ale spróbować mogę. Mam do tego 3 świadków sytuacji i zgodzili się mnie poprzeć we wniosku.