Czy w aferze Amber Gold i OLT są jakieś wątki, których boi się Donald Tusk?
Jak informują media, zgodnie z radą rządowych propagandystów syn premiera Michał Tusk wyjechał za granicę, aby milczeć i zniknąć z oczu opinii publicznej. Wcześniej udzielił kilku wywiadów, po których rodzi się jeszcze więcej pytań o jego współpracę z liniami lotniczymi należącymi do Amber Gold niż przed ich udzieleniem. To milczenie i zniknięcie Michała Tuska pokazuje, że Donald Tusk musi się bardzo bać, aby jego syna nie łączono z interesami Marcina P. i firmą Amber Gold. W ramach tej strategii uruchamiane są przecieki do mediów, mające na celu ukazanie syna premiera w dobrym świetle. I tak na portalach internetowych pojawiła się informacja, że władze Portu Lotniczego w Gdańsku "aresztowały" jedyny samolot należący do zbankrutowanej firmy lotniczej OLT, której właścicielem był szef Amber Gold Marcin P. W ten sposób chcą odzyskać choć część pieniędzy. Głównym pomysłodawcą tego przedsięwzięcia miał być właśnie syn premiera. Brakowało tylko zdjęć, na których Michał Tusk niczym komandos GROM sam zdobywa samolot.
Ta informacja przypomina o fakcie, że wcześniej syn premiera równocześnie pracował dla państwowo-samorządowej firmy Port Lotniczy w Gdańsku i doradzał OLT. Linie zbankrutowały, ale zanim to się stało, zdążyły wypłacić Michałowi Tuskowi jego wynagrodzenie. Na takie szczęście nie mogło liczyć tysiące klientów OLT. Kiedy mówimy o aferze Amber Gold, o tysiącach poszkodowanych klientów, których oszczędności są zagrożone, musimy też pamiętać o drugim biznesie Marcina P., czyli liniach lotniczych OLT. Przecież tutaj także mamy poszkodowanych kilkadziesiąt tysięcy klientów, którzy kupili bilety na loty, które się nie odbyły. Tymczasem OLT zbankrutowały i nie zwróciły im pieniędzy. Oczywiście pojedynczy klienci OLT nie stracili tak dużych sum jak klienci Amber Gold, ale sumarycznie kwota, na którą zostali oszukani, też liczona jest w milionach złotych. Do tego trzeba dodać kilka portów lotniczych, którym OLT są dłużne kolejne kilkadziesiąt milionów złotych. To daje sumy idące, tak samo jak w przypadku Amber Gold, w dziesiątki milionów. Afera z Marcinem P. nie ogranicza się więc tylko do Amber Gold, ale również do afery z OLT. Być może tej drugiej sprawie mainstreamowe media poświęcają mniej uwagi ze względu na fakt, że dla OLT pracował syn premiera Donalda Tuska i teraz tej współpracy bardzo się wstydzi, bo jest ona kompromitująca. Michał Tusk pracował jednocześnie dla Portu Lotniczego i jego klienta. Umowę o współpracę podpisywał z nim sam Macin P. Teraz ten klient, czyli OLT, zalega portom w Gdańsku wiele milionów złotych, które mogą być bardzo trudne do odzyskania, bo OLT nie dysponuje majątkiem, z którego te roszczenia można zaspokoić. Jeden nieduży samolot to zdecydowanie za mało. Czy w tej sytuacji, kiedy OLT zalega portowi w Gdańsku miliony złotych, Michał Tusk będzie nadal utrzymywał, że służenie dwóm panom nie było konfliktem interesów? W jednym z wywiadów przyznał, że był "debilem", godząc się na współpracę z OLT, wiedząc o tym, że Marcin P. był skazany. Jeśli tak twierdzi, to jego sprawa, ale niech z nas nie robi debili, opowiadając bajki o braku konfliktu interesów.
Dlatego trzeba mówić także o OLT, oszukanych klientach i portach lotniczych. To przecież także dzieło Marcina P. Amber Gold był właścicielem tych linii. Firma wpompowała w nie dziesiątki milionów złotych. Niektórzy mówią nawet o 200 milionach złotych. Nie wiadomo jednak, skąd Amber Gold miała takie środki. Poważnie brzmią podejrzenia, że biznes lotniczy mógł służyć praniu brudnych pieniędzy, dlatego do rzetelnego wyjaśnienia wszystkich tych wątków potrzebna jest sejmowa komisja śledcza. Prokuratura, sądy, ABW i inne instytucje mogły to zrobić dużo wcześniej. Ale nie zrobiły.