janosikowy
/ 185.63.201.* / 2015-11-07 16:22
Do swej chaty w tatarakach
komarzyca śmiało leci.
Ranek budzi się do życia
i słoneczko jasno świeci.
Komarzyca, dość zmęczona,
na fotelu siadła starym
by przetrawić z krwi kolację,
tak jak czynią to komary.
W ścianie kornik korytarze
drążył nocą bez wytchnienia.
Spracowany jak niewolnik
ciągle nowe brał zlecenia.
Wylazł z dziurki w starym balu,
zrobić przerwę na fajeczkę.
Bo, choć silny i wytrwały,
chciał odpocząć choć troszeczkę.
Na ponętną komarzycę
atletyczny kornik zerknął
i uczucia w nim błysnęła,
nikła wprawdzie, lecz iskierka!
…………………………………………….
Zakochali się na zabój,
chociaż świat im był przeciwny.
Konformistów rzesza wkoło,
kto odmienny ten jest dziwny.
Na nic prośby i łajania,
Ojców, matek, babć i dziadków.
Nic nie zerwie więzów serca
/tak jak było tym przypadku/.
Kochali się jak wariaci,
niepomni swej odmienności.
Wkrótce syn im się urodził,
jako owoc tej miłości.
Wyklęli ich wszyscy wkoło.
Zapomnieli przyjaciele.
Nikt ich w domu nie odwiedzał
na tygodniu lub w niedziele.
Zaś synalek obrósł w piórka,
do dziś robić nic nie musi.
Drążycielem jest po ojcu
i krwiopijcą - po mamusi.
Próżno szukać go w atlasach.
Ni to komar, ni to kornik,
bo z chorego wyrósł związku
niezniszczalny twór:
KOMORNIK!