Co mogliby badać chemicy?
- Odpowiednie służby powinny mieć wyspecjalizowany zespół chemików. Jeśli takiego zespołu nie było albo nie zbadał on pozostałości po katastrofie, to źle. Są zaawansowane techniki, którymi Polska dysponuje, od techniki atomowej spektroskopii absorpcyjnej pozwalającej ustalić ilościowo występowanie wszystkich pierwiastków chemicznych w materiale do badania powierzchni metodami mikroskopii sił atomowych (upraszczając: niezwykle cienka igła drga, zahaczając o nierówności powierzchni, wzmocnienie elektroniczne tych drgań daje obraz powierzchni). Powstaje profil powierzchni, na którym widać nawet konkretne grupy atomów. Wspomniane badania wymagają próbek substancji, a z tym, wskutek zaniedbań, jest kłopot, choć tylko częściowy (wiele próbek istnieje i jest dostępnych). Tymczasem zastosowanie kinematyki i dynamiki to domena fizyki komputerowej, a jej metody można było stosować na każdym etapie. Równania Newtona obowiązują dla każdej katastrofy: od zderzeń atomów do katastrof samolotów. Niekiedy wydaje się, że wszystkie scenariusze są możliwe. Otóż tak nie jest. Są pewne bezwzględne prawa: jest prawo zachowania pędu, jest prawo zachowania momentu pędu, prawo zachowania energii, od których nigdy i w żadnych okolicznościach odstępstw nie ma. I tylko pewne scenariusze są tu możliwe. Oczywiście możemy mieć pewne niepewności co do położenia i prędkości samolotu, ale przecież nawet i tu mamy zapisy rejestratorów (a te istnieją) z tymi danymi. Wszystko, co się zdarzyło, zdarzyło sie według równań Newtona, a te współczesne techniki numeryczne rozwiązują standardowo. Te i inne niepewności mogą być uwzględnione w wielokrotnych obliczeniach przy różnych warunkach początkowych, a ich skutki ocenione po takich obliczeniach. Gdyby takich rozbieżności w warunkach początkowych nie było, wtedy można byłoby ustalić, wręcz z perfekcyjną dokładnością, co się dalej stanie. Zobrazuję to na przykładzie: mamy stalową kulkę, puszczamy ją po stole z pewną prędkością. Zaczynamy mierzyć czas, gdy kulka jest w pewnym miejscu i ma wtedy pewien pęd. Równanie Newtona mówi nam, co będzie w każdej chwili potem. Z ogromną precyzją potrafimy obliczyć, że owa kulka uderzy w to, a nie w inne miejsce. Samolot nie jest kulką, ale wszystkie szczegóły jego ruchu też można obliczyć, znając stan początkowy (i jego budowę, także po utracie części skrzydła). Niepewność stanu początkowego przekłada się na pewien rozrzut wyników końcowych. Niemniej, jeśli niepewność stanu początkowego trzymamy w rozsądnych granicach, to równanie Newtona da nam wszystkie istotne scenariusze końca lotu.
Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, pracujący w komisji badającej przyczyny katastrofy, stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że nie wie, jaki był moment bezwładności tupolewa; komisja nie zbudowała nawet modelu symulacyjnego, bo wiedziała, co się stało. W wersji komisji samolot po zderzeniu z brzozą i utracie części skrzydła po prostu zaczął się obracać i do czasu upadku wykonał tzw. półbeczkę.
- Aby wiedzieć, z jakim przyspieszeniem kątowym samolot się obracał, a więc czy półbeczka była możliwa, musimy znać jeden z jego momentów bezwładności. To na pewno jest w dokumentacji samolotu. A nawet jeśli nie, to ocena nie powinna zająć wiele czasu, bo sprawa sprowadza się do tego, jak w bryle samolotu rozmieszczona jest jego masa. Po to m.in. robi się symulacje, by takie hipotezy, jak hipoteza komisji, weryfikować.
Profesor Wiesław Binienda z USA twierdzi, że polscy eksperci z komisji Millera opierają się wyłącznie na wierze, intuicji i demagogii.
- Nie wiem, ale jeśli są ekspertami, którzy rzetelnie wykonali swoje zadanie, to nie będą mieli trudności z obroną swoich tez. Pokażą swoje rozumowanie, obliczenia i wszystkich przekonają. Czarno to jednak widzę, bo nie przyjęli oferty prof. Biniendy, aby zaprezentować swoje ustalenia na konferencji międzynarodowej. Myślę - i tak myśli wielu - że tylko forum międzynarodowych ekspertów, uznanych autorytetów, może wyjaśnić przebieg katastrofy smoleńskiej.
Eksperci rządowi nie znali możliwości współczesnej techniki cyfrowej?
- Jeśli uznali, że moment bezwładności nie jest im do niczego potrzebny, to znaczy, że o obliczeniach nawet nie myśleli, tak zresztą powiedzieli. Teraz jednak można by to było naprawić. Dziwię się, że z kwestii badania katastrofy smoleńskiej robi się jakąś tajemnicę. Ta sprawa powinna być otwarta na wszelkie dostępne analizy naukowe.
Dlaczego dopiero teraz zdecydowali się Państwo wystąpić z taką inicjatywą?
- Ma to związek z organizowaną przez prof. Piotra Witakowskiego z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej konferencją poświęconą tematyce smoleńskiej. Postanowiliśmy po prostu dołączyć do grupy tych uczonych, którzy mogliby wesprzeć starania pana profesora Witakowskiego. Przecież wszyscy Polacy powinni być zainteresowani tym, aby to raz na zawsze rozwiązać. Miną emocje, miną partie polityczne, nikt o nich już nie będzie pamiętał za