Leszek B.
/ 89.75.104.* / 2012-04-10 20:52
Granica wieku zdolności do wykonywania pracy i przejścia w stan spoczynku powinna wynikać z rodzaju wykonywanej pracy/zajęcia, a także stanu zdrowia. Dlatego przyjęcie jednolicie granicy 67 lat wydaje się dość bezmyślnym schematyzmem.
W odniesieniu np do kategorii zawodowej, zwanej urzędniczą lub pracownikami "umysłowymi" ta granica mogła by być jeszcze wyższa np 70 lat (dla porównania w Watykanie, dla kardynałów, biskupów itd - przyjęto 75 lat). Natomiast dla kategorii osób zatrudnionych bezpośrednio w b. ciężkich warunkach (np w produkcji chemicznej, górników przodowych, lekarzy-rentgenologów itp), ta granica powinna być zdecydowanie obniżona o wskaźnik tzw przeliczeniowego stażu pracy czyli np rok pracy w warunkach szkodliwych liczony podwójnie i uzyskanie w ten sposób w przeliczeniu granicy wieku emerytalnego. Czyli osoba pracująca np 15 lat w ciężkich i szkodliwych warunkach uzyskiwała by 30 lat, które w ustalonym limicie np 67 lat powodowała by, że taka osoba uzyskiwała by prawa emerytalne już w 37 roku życia. Należy tu jednak dodać, że mało kto z tej kategorii zawodowej dożywa do 6o lat. Tzw "myśliciele" z kategorii "białych kołnierzyków", siedząc w ciepłych, ogrzanych pomieszczeniach, nie mają żadnego pojęcia o tym - na co skazują tych ludzi, okaleczonych przez warunki ich pracy.
Zamiast zakładać konstruowanie "wyjątków" od limitu wieku, wymyślonego dla siebie - może pomyślą o konstruowaniu ustawy "z wyjątków" i ustalą je tak, aby w ostatecznym rozliczeniu "bilans funduszu emerytalnego wyszedł na "0".
A jeśli się nie uda - to dofinansować go z opodatkowania korzyści (zysków) firm, które pozbywają się pracowników, którzy płaca składki) i zastępują ich maszynami/automatami/robotami (które składek nie płaca). Ani się same nie "reprodukują".