Eset
/ 31.174.217.* / 2011-05-28 18:25
Cała wizyta to tylko spotkanie na herbatce - to nazywa się prestiż. Zero konkretów, gdzie jest strona merytoryczna? No, tak tylko tłumacze potrafią mówić po angielsku, więc jest zgrzyt na samym początku. Najlepszy przyjaciel podtrzymuje wizy - żałosne. Do niczego są tacy marni przyjaciele, którzy nawet nie wiedzą, gdzie leży Polska.