Malina077
/ 80.55.176.* / 2015-12-11 09:56
W sytuacji braku pracy dla młodych powinien być przymus odchodzenia na emeryturę i to po 35, 40 latach pracy, lub w wieku 60,65 przy braku wymaganej ilości lat pracy.Emerytury powinny być naliczane w taki sposób aby zapewnić ludziom godziwe życie. Zmieniono sposób ich naliczania i aktualnie mamy sytuację , ze ci co poodchodzili 10 lat temu na emeryturę mają większe świadczenie aniżeli ci co odchodzą w tej chwili, nawet przy większych zarobkach i dłuższym stażu pracy. Celowa robota , aby ludzie nie chcieli odchodzić na emerytury , pracowali praktycznie aż do śmierci i nie pobierali żadnego świadczenia, co przekłada się na ogromne oszczędności do budżetu. Młodych ludzi odprawia się z kwitkiem , bo etaty blokują ludzie po 60-ce , którzy siłą rzeczy są już mniej wydajni i mobilni, często chorują i praktycznie powinni już odpoczywać na emeryturze. Pracodawca ma ręce związane, bo nie może zmusić takiego delikwenta do rezygnacji z pracy przy jego argumentacji ze nie będzie miał z czego żyć, a biorąc pod uwagę np długa współpracę nie chce mu robić krzywdy, choć okres ochronny już minął. Kuriozum jest sytuacja ze po przepracowaniu np 35, 40 lat emerytura będzie śmiesznie niska, a kolejne 3-4 lata pracy znacznie ją podwyższą. To jest albo bzdura, albo wynika z niesprawiedliwych zasad naliczania emerytur. Pomijając fakt że te wszystkie hipotetyczne wyliczenia ZUS-u to praktycznie można sobie w d...pe wsadzić. Odnoszę wrażenie ze celowo uprawiają politykę dezinformacji, lub niestety wynika to braku możliwości udzielenia konkretnych odpowiedzi ze względu na to że przepisy są albo co chwile zmieniane , albo są tak konstruowane że nikt nic nie wie.Co chwilę jakieś zmiany, wskaźniki przeżycia itp , a wszystko po to aby zaniżać wysokość świadczenia i ludzi zniechęcić do przechodzenia na emeryturę. Im mniej emerytów, tym więcej kasy dla .....??? No właśnie dla kogo wypadałoby zapytać. Za tej okropnej komuny wszystko było w miarę poukładane, następował normalny proces zastępowania pokoleń ; jedni odchodzili, młodzi przychodzili do pracy , a teraz siedzą stare dziadki i udają ze pracują , a młodzi tez siedzą ale , albo na bezrobociu, albo emigrują. Mamy później pretensje do młodego pokolenia że nie potrafi pracować, a kiedy mieli się nauczyć? Skoro po ukończeniu szkoły pracują, albo na czarno, albo na śmieciówkach, albo kilka miesięcy za granicą, potem znowu na bezrobociu, albo często też na utrzymaniu rodziców, którzy pracują mimo ze już dawno mogliby być na emeryturze . Wszelkiego rodzaju praktyki w szkoła to wielka fikcja, nikt nie dopuści ucznia, studenta do wykonywania jakichkolwiek konkretnych zadań, bo nie będzie później odpowiadał za jego błędy. Staże , to też kolejna ściema, wydane pieniądze przez PUP-y bez gwarancji zatrudnienia. A ludzie w wieku emerytalnym pracują ( lub często markują pracę, bo w razie czego zawsze mogą ją rzucić ) i tłumaczą to koniecznością ,bo......mają na utrzymaniu dwudziestoparoletnie dzieci , które nie mają pracy. Błędne koło.
Żadne 500 zł nie rozwiąże problemu dzietności i nie zatrzyma młodych w tym kraju., Jeśli nie zaoferuję się im przede wszystkim pracy. Nie każdy ma predyspozycje żeby być przedsiębiorcą. Skoro nawołuje się do rodzenia dzieci, to trzeba myśleć jak ten kapitał ludzki zagospodarować teraz i w przyszłości, a nie skazywać rzesze ludzi na niebyt i poniewierkę.