Nie zgadzam się ze sformułowaniem, że ktoś ma zarabiać na moją emeryturę. Ja sama zarabiam, co miesiąc Państwo pożera 59% mojego zarobku (34% płaci pracownik, 25,24% pracodawca) - i gdzie to się podziewa? A jak nie dożyję emerytury to co? Pieniądze wchłania moloch i wypłaca sobie premie. Skoro tak się Państwo boi, że mu na mnie nie starczy - to bardzo proszę, niech mi odda cały wkład, odliczając sobie ewentualnie korzystanie z państwowej służby zdrowia - gdzie za specjalistę trzeba zapłacić, za lepszą plombę i inne usługi. Niech mi potrącą to, co niby na receptę będę miała refundowane - i ja się już sama zajmę tą pozostałą kasą, albo mi starczy, albo będę obciążeniem dla rodziny i znajomych. Nawet nie liczę odsetek za 40 lat obracania moimi pieniędzmi. Ale niech mnie ktoś nie obraża i niech już 25 lat naprzód nie nazywa darmozjadem, do którego Państwo będzie musiało dokładać, jak tylko przestanę pracować.