przyszłyemeryt
/ 95.48.83.* / 2015-09-21 09:33
Ciekawe, czy ciemny pisowski lud kupi to tak bezrefleksyjnie? Jakoś nikogo nie dziwi, nie zastanawia, że przy znacznie dłuższym okresie życia, z "godziwej" emerytury chcemy żyć znacznie dłużej niż żyliśmy jeszcze 30-40 lat temu! Przecież składki emerytalne nie pokrywają 100% wypłacanej emerytury, a przy średniej wieku ok. 80 lat dla kobiet i przy wieku 55 lat do przejścia na emeryturę, drugie tyle, co przepracowaliśmy, chcemy przeżyć na emeryturze. Czyli przez okres zawodowej aktywności powinniśmy odkładać taką samą kwotę, jak zarabiamy, żeby przy uwzględnieniu inflacji i wysokości oprocentowania składki otrzymywać jakieś sensowne pieniądze. Do tego dochodzi KRUS, którego PiS nie tknie, a przecież skłądki wpłacane do KRUSu pokrywają raptem niecałe 4% wypłat! I jeszcze jedno. Człowiek po studiach, który rozpoczyna aktywność zawodową w wieku coś ok. 24-25 lat, przy takich założeniach niczego nie zyskuje. Zyskują tylko ci, którzy zaczynają pracę w wieku ok. 19-20 lat, a więc absolwenci zawodówek i osoby słabiutko wykształcone. Dla nich zysk, ale dla tej grupy społecznej, która wyrabia znacznie większy kęs PKB na stanowiskach pracywymagających znacznie wyższych kwalifikacji i znacznie lepiej opłacanych niż najniższe - tak ustawiona obniżka wieku emerytalnego nic nie zmieni. A może warto zastanowić się nad absolutną rewolucją w systemie emerytalnym? A może po prostu zlikwidować obowiązkowe ubezpieczenie społeczne? Niech każdy wedle swoich możliwości odkłada na swoje utrzymanie na starość, i po krzyku, po dyskusjach o KRUSach, wieku emerytalnym i całej reszcie? Byłoby prosto: zarabiasz, odkładasz ile chcesz, przestajesz pracować kiedy chcesz i żyjesz z uciułanych pieniędzy. Jak nie odkładałeś, twoja sprawa, reszta współobywateli nie ma przecież obowiązku utrzymywania takich, co nie potrafią zadbać o siebie.