Twierdzenie to można porównać do twierdzenia: wysokie stopy procentowe poprawiają terminową obsługę kredytów. Dlaczego? Ponieważ jeszcze niedawno stopy procentowe były istotnie wyższe niż dzisiaj, a kredyty były obsługiwane lepiej.

Tyle że to zupełnie pomylenie co jest przyczyną, a co jest skutkiem.

Dalsza wypowiedź świadczy moim zdaniem o braku zrozumienia horyzontu inwestycyjnego. Rynkiem rządzi popyt i podaż kształtowane przez 2 podstawowe rodzaje podmiotów: podmioty biznesowe (których potrzeby walutowe wynikają z prowadzonego biznesu) oraz spekulanci. Ci pierwsi nie podejmują decyzji o zmianie planów biznesowych z dnia na dzień w reakcji na zmianę stopy procentowej. Ci drudzy rządzą się zupełnie innymi prawami. W dłuższym horyzoncie czasowym można by mówić o wpływie stopy procentowej na ich popyt, ale w krótkim horyzoncie czasowym nie da się na tym zarobić.

Tak więc zdecydowanie nie można mówić o relacji przyczynowo-skutkowej, lecz co najwyżej o koincydencji.

Ale oczywiście takie tłumaczenie nie jest wygodne dla analityków finansowych żyjących z tego że codziennie produkują jakieś wnioski odnośnie sytuacji na rynku walutowym. Chyba że zamiast produkcji raportów których od groma jest na rynku finansowym (w zasadzie z każdą możliwą rekomendacją) zawodowo zajmują się spekulacją. Wtedy albo na tym zarabiają nie chwaląc się zbytnio swoimi prognozami, albo nie.