Witold Donat
/ 83.243.39.* / 2007-05-27 22:43
Pan minister sprawiedliwości z prawdziwym wdziękiem zrobił sobie jaja z klasy dziennikarskiej. Przez 48 godzin obgryzali podrzuconą im kość – oto za chwilę, za moment Ziobro przywiezie ze Szwajcarii numery kont Łapińskiego, Naumana, Ungiera i Piechoty. Po cichu poszeptywano – i nie tylko, i nie tylko. Wreszcie komuchy dostaną po łbie! Nie było takiej możliwości, żeby ktoś nie usłyszał, o kogo chodzi. Powtarzała to na przykład na okrągło, co godzinę, w trybie oznajmującym i w czasie teraźniejszym reporterka TVN 24, pani Adamek. Jedynym dla niej wytłumaczeniem może być panujący wtedy w Warszawie upał, ale to marne wytłumaczenie. Zbigniew Ziobro rozegrał swój szoł znakomicie. Trzymał całe dziennikarskie towarzystwo w napięciu tak długo, jak on chciał. Gdy już wszystkim dokładnie i ze szczegółami wyjaśnił, na czym polega jego projekt ograniczenia immunitetów sędziowskich, a na czym manipulacje niemiłej jego sercu gazety, przeszedł do tego, po co wszyscy tak naprawdę przyszli. Konta – jakie konta? Pojechałem tam rozmawiać o współpracy między resortami sprawiedliwości Polski i Szwajcarii, a nie o jakichś kontach. Oczy mu się śmiały. I słusznie, dawno już nikt tak boleśnie z dziennikarzy nie zakpił.