http://oksiuta.blog.onet.pl
/ 83.17.92.* / 2010-08-03 11:23
My Polacy mamy to do siebie, że w sposób szczególny rozbudowujemy znaczenie tragedii historycznych w naszym życiu publicznym i prywatnym. Każdej tragedii narodowej najczęściej stawiamy pomnik. Nawet nie jeden pomnik, a kilka, by każdej frakcji politycznej rozumienie tragedii móc inne zaznaczyć. Stąd są miasta, gdzie pomników wojennych ,powstańczych , solidarnościowych jest więcej niż fontann , parków i kościołów razem wziętych.
Każdej tragedii oczywiście przypisujemy pewien mit. Zazwyczaj mit wyjaśnia dlaczego tragedię, która była ewidentna porażką, najczęściej ludzi polityki danej epoki, powinniśmy mimo wszystko odczytywać jako zwycięstwo. Zazwyczaj zwycięzcą jest anonimowy Naród , który z porażki np. powstańczej wychodzi bardziej zintegrowany i gotowy do następnej batalii. To, że okaże się ona kolejną porażką, nie uchroni jej przed kolejnym zwycięskim mitem. A więc powstania były zwycięskie, Westerplatte i Sierpień 1980r. też.
Gdy tragedia jest już ona omitowana, zaczyna się kult. Początkiem kultu jest postawienie pomnika. Ci co stawiają pomniki, to narodowi kultotwórcy. Wiedzą co robią.
Oczywiście najlepszym pomnikiem kultotwórczym jest krzyż, bowiem wzmacnia on kult tragedii symbolem wiary, przeistaczając jego wartość materialną w duchową. Kult dematerializując się w ten sposób nabiera cech ponadczasowych, staje się nieśmiertelny.
Ci wszyscy którzy dziś pod Pałacem Prezydenckim walczą o pozostawienie krzyża upamiętniającego tragedię 10 kwietnia 2010r. wiedzą co czynią.
Wiecej: http://oksiuta.blog.onet.pl