kierowca
/ 195.177.210.* / 2007-04-17 12:32
Zgadzam się całkowicie. Miałam podobny przypadek i uniknęłam stłuczki (ręczę, że nieoświetlony maluch, ktorego miałam naprzeciwko miałby gorzej niż ja) tylko dlatego, że akurat miała kawał szerokiego pobocza. Wiem, wiem, baba za kierownicą to i jeżdzić nie potrafi. Potrafi, zapewniam. I uważam, że o światłach wypowiadać powinni się ci, ktorzy jeżdżą dużo w różnych warunkach, a nie niedzielni kierowcy, którzy swe pseudolimuzyny wyprowadzają jedynie jadąc do cioci na imieninach i wracają w stanie często zawianym uważając, że jedno piwko nie szkodzi. To taki sam gatunek kierowców jak ci co świateł do jazdy nie potyrzebują (ciekawe tylko dlaczego drogie marki, produkowane na Zachód automatycznie właczają reflektory przy odpaleniu silnika? Pewnie to wymysł bogaczy, zaraz pojawią się wpisy). Ludzie! Nieoświetlone auto to nie jest tylko Wasza sprawa, nie jesteście sami na drodze. Ze swoim życiem możecie robić, co się Wam podoba, ale szanujcie życie innych. A jak nie stac Was na to, by auto doprowadzić do prawidłowego stanu (wiele strucli zwłaszcza importowanych kwalifikuje się od razu do kasacji) albo wymieniać w nim żarówek, zostawcie je w domu. Przesiądźcie się na rower, pod warunkiem, że w dynamo i tylne światło też w nim zainwestujecie, bo inaczej marnie mogłoby skończyć się stwierdzenie, że to problem tego, co nie widzi, że jedziecie...