Jedynymi osobami, które w sporcie promują Polskę na świecie są siostry Radwańskie. Ale chodziarz K... uznał tenis, na równi z golfem, za sport nie interesujący TVP. Również inni mędrcy uznali, ze lepiej topić (nomen omen) pieniądze w budowę deficytowych stadionów dla gladiatorów i kiboli niż zadbać o miejsca, gdzie każdy może sport oprawiać. Czyli korty, pływalnie, boiska do kosza czy do siatki - także pod dachem, niekoniecznie rozsuwanym.
Ale te obiekty albo się niszczy (jak w Kielcach przy okazji budowy stadionu piłkarskiego), albo one niszczeją same z braku gospodarza i remontów.
Jedyne sukcesy w sporcie mamy tam gdzie państwo polskie nie "pomaga". Czyli Radwańskie, Kowalczyk, Zieliński, Pudzianowski.
Po co nam ministerstwo sportu i związki sportowe czyli administracja rozdęta bardziej niż w urzędach pracy. Wszyscy pastwią się nad PZPN, a przecież Tajner jest gorszy od Laty, a ci od ciężarów czy pływania wcale nie są lepsi.
A gdyby tak JEDNA rozgarnięta osoba (może być pani Mucha) pojechała do Austrii, Belgii czy Szwecji i zobaczyła jak to wygląda w normalnych krajach i spróbowała przenieść choć część tych doświadczeń do Polski. Byłoby to lepsze niż dociekanie kto odpowiada za naciśniecie lub nie guzika w wodo-nieodpornym dachu Stadionu Kompromitacji Narodowej.