Czy rząd oszukał, prezentując posłom fałszywe tłumaczenie dokumentu, lub
czy jego treść zmieniała się w ciągu ostatnich dwóch tygodni na niekorzyść
Polski? - Nie mogliśmy w to uwierzyć. Materiały z treścią paktu fiskalnego
po polsku i angielsku, jakie przedstawiono nam jako posłom, noszą tę samą
datę i są zapisane jako dokumenty będące rezultatem szczytu, podczas
którego premier podjął decyzję o przyłączeniu się do paktu - podkreśla
Adam Hofman, rzecznik PiS. Jak się okazuje, dokumenty przedstawione posłom
z Komisji ds. Unii Europejskiej znacznie różnią się od wersji angielskiej.
Anglojęzyczny oryginał dostępny na stronach Rady Europejskiej jest w
jednym, ale istotnym detalu inny od polskiego tłumaczenia. Różnica jest
taka jak słynne "lub czasopisma" z czasów afery Rywina i
machinacji wokół ustawy medialnej, której treść zmieniała się w
tajemniczych okolicznościach między ministerstwem kultury a KRRiT. Teraz
chodzi o "i 5".
- Artykuł 14 Traktatu o Pakcie Fiskalnym po angielsku mówi wyłącznie o
grupie państw posiadających walutę euro, które biorą udział w szczytach
eurogrupy - podkreśla poseł prof. Krzysztof Szczerski (PiS). Zwracał na to
uwagę nazajutrz po tym, gdy Donald Tusk wrócił ze styczniowego szczytu z
rzekomymi gwarancjami udziału Polski w decyzjach podejmowanych przez kraje
strefy euro. Na mocy tych ustaleń kraje pozostające poza eurolandem, ale
które ratyfikują nowy traktat, np. Polska, będą uczestniczyć w szczytach
dotyczących konkurencyjności oraz zmian w architekturze strefy euro czy
wdrażania traktatu przynajmniej raz w roku. Skąd w związku z tym wzięło
się "i 5" dopisane w polskim tłumaczeniu treści traktatu
przedstawionym posłom przez MSZ w art. 14 traktatu? Wczoraj podczas
posiedzenia połączonych sejmowych komisji: Spraw Zagranicznych i Finansów
Publicznych, posłowie pytali o to reprezentującego MSZ ministra Mikołaja
Dowgielewicza.
- W tekście, który otrzymaliśmy z MSZ, Polska ma prawo uczestniczyć w
euroszczytach, ale w anglojęzycznym już nie ma prawa w nich uczestniczyć -
wytyka Szczerski.
Według MSZ, Rada Europejska podczas szczytu 30 stycznia nie zatwierdzała
ostatecznego tekstu traktatu. Natomiast korzystne dla Polski i innych
państw spoza strefy euro postanowienia zostały zawarte w art. 12 ust. 3
oraz w preambule.
W takim razie, czy po 31 stycznia nastąpiła zmiana treści traktatu na
niekorzyść Polski i nikt o tym nie wie? Albo odwrotnie, czy w ciągu dwóch
tygodni jakimś dziwnym trafem błąd skorygowano do formy takiej, o jakiej
mówił premier? - Co się stało w czasie tych dwóch tygodni? - zastanawia
się prof. Szczerski. - Może dlatego tekst został zmieniony, że polska
opozycja na konferencji prasowej zwróciła uwagę na to, że art. 14 nie
gwarantuje Polsce uczestnictwa w euroszczytach? Byłoby to jednak
osiągnięcie nadzwyczajne - podkreślają posłowie. Tak czy owak świadczy to
o kompletnym braku kompetencji w negocjowaniu ze strony obozu rządzącego.
- Oni nie panują nad tym, co negocjują - mówi były wiceszef polskiej
dyplomacji.
Resort spraw zagranicznych relacjonuje, że między 30 stycznia a 10 lutego
trwały intensywne prace redakcyjne nad tekstem traktatu oraz jego
tłumaczenie. - W celu uniknięcia jakichkolwiek wątpliwości art. 14 ust. 4
został dostosowany do uzgodnionego przez Radę Europejską art. 12 ust. 3.
Uczestniczący w pracach redakcyjnych przedstawiciele MSZ i MF wyrazili
zgodę na tę zmianę - wyjaśnia MSZ.
Tłumaczenie resortu spraw zagranicznych bynajmniej nie satysfakcjonuje
posła Krzysztofa Szczerskiego. Jak zaznacza, wersja polska przedłożona
przez ministerstwo różni się od unijnej - anglojęzycznej, nie tylko w art.
14, ale również w innych częściach traktatu.
Według prof. Szczerskiego, który jest specjalistą od spraw europejskich,
angielska fraza "Euro summit" została w traktacie użyta jako nazwa
własna euroszczytów.
- W polskim tekście, rzekomo poprawionym 14 lutego, używa się w tym
miejscu pojęcia "szczyt państw strefy euro". To jest jednak
kompletnie inne pojęcie - twierdzi Szczerski. Jak wyjaśnia, "szczyt
państw strefy euro" jest pojęciem technicznym, określającym dosłownie
szczyt wyłącznie dla krajów strefy, które wprowadziły wspólną walutę i
podczas którego państwa takie jak Polska nie mają prawa głosu ani prawa do
podejmowania decyzji. "Euro summit" oznacza natomiast, że w takim
szczycie uczestniczą aktywnie również kraje spoza strefy euro i jest to
nazwa własna konkretnego pojęcia w prawie europejskim.
- Dokument, który wychodzi [z Brukseli], jest innym dokumentem, który jest
nam pokazywany. A różnice dotyczą kilku zasadniczych kwestii, które były
rdzeniem negocjacji. Skąd mam mieć pewność, że nie nastąpi kolejna zmiana
treści tego dokumentu przed jego ratyfikacją? To nie są tylko zmiany
techniczne - replikował podczas wczorajszego posiedzenia komisji prof.
Szczerski.
Podobne wątpliwości odnoszą się do pożyczki polskich rezerw finansowych
Nar