Poprawcie, jeśli się mylę, ale... skoro (domniemana) korekta, książkowo kończąca odwrócony spodek, nie dokończyła swojego żywota równie książkowym zjazdem, to powinniśmy zapomnieć o tamtych przepowiedniach i otworzyć nowy rozdział. Wczorajsze 6,55, przy dzisiejszym wzroście (tfu, tfu, tfu przez lewe ramię) i wtorkowe 6,26, dawałoby nie całkiem cieniutki wzrost, albo początek niepewności znanej także jako konsolidacja. Niepewność może być efektem niespójnych wyników badań nad naszym morale. Według mnie, dzisiejszy wzrost jest masywny i ciężko będzie go potraktować jako incydent, jeśli powtórzy się np. w przyszłą środę, czy czwartek. Cały obraz zaburzają "śmieciowe" laurki dla Grecji, czy Portugalii, ale widać, że jest ciąg w UE, żeby ukrócić destabilizujące rynek oceny agencji ratingowych, a w Stanach już trzema największymi zajmuje się "ręka sprawiedliwości ludowej", w GB chyba też.