Krasińskiego
/ 83.30.169.* / 2015-09-08 10:31
Po rocznej pracy w oddziale OVB przy Alejach w Krakowie mam słabą opinię o tej firmie. Możliwe, że akurat biuro przy Alejach było słabe, bo firma często zasłania się przed krytyką mówiąc o zróżnicowanym poziomie panującym w poszczególnych biurach wynikającym z różnego podejścia lokalnych kierowników. Sądzę jednak (na podstawie komentarzy i plotek nt właścieli firmy rozpowszechnianych przez znanych krakowskich biznesmenów), że sytuacja wygląda podobnie wszędzie.
Co nie grało?
Mało przejrzysty system wynagrodzeń - rozumiem pracę z prowizji, ale w OVB trzeba było spełnić dużo wymagań formalnych, walczyć z masą papierków, kruczków czy niedorzecznych sytuacji wynikających z zaniedbań ludzi w centrali. Przełożony wcale nie pomagał. W efekcie często zdarzały się kilkumiesięczne opóźnienia wypłat lub niektóre po prostu gdzieś znikały. Przełożony to bagatelizował.
Kierownik oddziału nie radził sobie z kierowaniem zespołem (prawdopodobnie jest to winą tego, że w OVB tak szybko dochodzi się do takich pozycji). Głównie wciskał motywacyjne gadki, natomiast spóźniał się ze swoimi zadaniami lub zapominał o zadbaniu o różne rzeczy, o które klienci prosili. W takich sytuacjach oczywiście pracownik musi świecić oczami, bo najczęściej pierwsi klienci, to są znajomi i rodzina. Większość pracowników przyjmuje się zresztą tylko po to, żeby opchnąć kilka produktów ich rodzinie. Serwis i obsługa posprzedażowa? Istnieje w teorii, ale praktyka kuleje i sami szefowie firmy to przyznają.
Atmosfera na początku wydaje się być ciekawa - mami się świeżaka kasą, szybką i przejrzystą ścieżką kariery, polem do popisu dla własnej przedsiębiorczości, spotykaniem ciekawych ludzi. W biurze jest luźno i nieoficjalnie, ale dla niektórych picie piwa z przełożonym w miejscu pracy, może wydawać się niepoważne. Mnie odstraszał brak szacunku dla klientów i pracowników prezentowany przez przełożonego w prywatnych wypowiedziach. W firmie panuje atmosfera Wyścigu Szczurów i nieudanej imitacji Wilka z Wall Street. Szkolenia nie dają w ogóle żadnej wiedzy na temat rynku i produktów - są raczej zorganizowane jako pranie mózgów... eee motywowanie.
W praktyce jest to robota akwizycyjna - wciskamy ludziom słabe produkty, o których mamy słabe pojęcie, bo akurat góra je w obecnym czasie lansuje i szef tak każe. OVB jest niemiecką firmą i najczęściej w moim biurze sprzedawało się prawie wyłącznie produkty niemieckich i austriackich firm. Przypadek? Firma reprezentuje moim zdaniem wszystkie patologie systemu finansowego i się do nich aktywnie przyczynia.
Na pewno są ludzie, którym się udaje w takim tworze jak OVB zakręcić. Jeżeli jesteś sprytnym cwaniakiem, który umie wywierać presję na kliencie lub nim manipulować, jest gotów na poświęcenie prywatnego życia dla firmy i mało przejmuje się takimi rzeczami jak etyka... ta firma jest dla Ciebie. Nie musisz nić wiedzieć o rynku finansowym - liczy się garnitur, pracowitość, dobre zarządzanie czasem, uśmiech i gadane :)
Weźcie ludzie lepiej zakładajcie własne przedsiębiorstwa i spółdzielnie, żeby rozkręcić ten kraj - OVB to jest kolejna zagraniczna firma, która drenuje pracowników i klientów. Jak jesteś potencjalnym klientem, to poszukaj autentycznych, niezależnych doradców i korzystaj z usług odpowiednich portali.
Pracownicy z OVB (co widać tutaj w komentarzach) próbują wkręcić ludziom, którzy zobaczyli jaka firma jest, że są nieudacznikami i to oni się nie nadawali. Być może. Coś jest jednak na rzeczy skoro firma sama szuka ludzi na rozmowy kwalifikacyjne, zaprasza byle kogo i nie mówi na czym tak naprawdę polega praca. Coś jest też nie tak skoro OVB tak bardzo się boi reklamy - przełożony zalecał nie podawać nazwy obdzwanianym klientom, żeby nie sprawdzali opinii w internecie.