W ogle nie powinno byc kary za jazde po pijaku czy pod wplywem narkotykow jesli nie spowoduje sie wypadku. A nawet jak koles spowoduje wypadek i tylko sam sobie zrobi krzywde to powinna byc jego sprawa, a nie sprawa spoleczna.

Generalnie nie powinno być żadnej kary za "bycie pod wpływem". Co to za przestępstwo, że człowiek jest pochmielony? Że potencjalnie może zagrażać innym użytkownikom ruchu??? Ale póki nic nikomu nie zrobi, to jaki z niego przestępca? Potencjalnie każdy chodzący z parasolką może wydłubać oko innemu przechodniowi. Ale nikomu do łba nie przyjdzie karać za posiadanie parasolek!!!
Karanie za "możliwość popełnienia przestępstwa" jest draństwem do potęgi. A zgadzanie się na takie prawo przez społeczeństwo, głupotą społeczeństwa.

a nie lepiej po prostu zmienić maksymalny wymiar kary ? tzn dalej przestępstwo, ale maksymalna kara byłaby oprócz zabrania ewentualnego prawa jazdy wyłącznie karą finansową - zasiliłby się budżet przy okazji :) Moim zdaniem pijany rowerzysta jest ogromnym zagrożeniem - z resztą każdy kierowca który jeździ w większym mieście wie jak to wygląda z rowerzystami. Nie dotyczą ich żadne przepisy, żadne znaki, na nic nie musi patrzeć a w razie czego to wina zawsze jest po stronie kierowcy samochodu (tak stanowi polskie prawo - nie znam ani jednej nawet teoretycznej sytuacji w której to rowerzysta byłby winny).