Forum Polityka, aktualnościGospodarka

Palikot: Wyższe podatki dla bogatych to tylko socjotechnika

Palikot: Wyższe podatki dla bogatych to tylko socjotechnika

Wyświetlaj:
w. / 79.190.209.* / 2009-07-07 12:14
Za błędną należy uznać wizję tych, którzy myślą, że gospodarka rynkowa strukturalnie potrzebuje pewnej liczby biednych i niedorozwoju, by lepiej funkcjonować" - stwierdza.Z naciskiem zauważa: "W interesie rynku jest krzewienie wyzwolenia się". By tak się stało, "nie może on liczyć tylko na siebie", ale "czerpać energię moralną z innych podmiotów" - podkreśla Benedykt XVI.
de14 / 157.25.157.* / 2009-07-07 12:11
Czy ich celem jest przywalenie polskiej klasie sredniej? Tylko klasy średniej (de facto cześci tej klasy) dotyczy progresja w PiT. Najbogatsi nie płacą podatków według skali PiT. W ministerstwie finansów doskonale o tym wiedzą. Jeśli PO coś namiesza w PIT to Tusk niech sam na siebie głosuje.
w. / 79.190.209.* / 2009-07-07 12:10
podobnie mówiła Maria Antonina przed rewolucją francuską, tylko tak dalej p ośle.
chłop jag / 84.234.10.* / 2009-07-07 10:46
A może by tak zobaczyć ile zostaje w kieszeni każdemu po odliczeniu podatków i dopiero od tego co w kieszeni, naliczyć następny podatek na socjalizmu i potworną biurokrację???
jliber / 2009-07-07 10:01 / Tysiącznik na forum
PIT to podatek od wzbogacania się a nie od bogactwa. Innymi słowy, im wyższy ten podatek i im bardziej karze najszybciej się wzbogacających, tym dłużej Polska pozostanie biednym krajem.

Najbogatsi są często za wysokim PIT (jak np Bill Gates) bo są już bogaci więc podatku od wzbogacania się już nie płacą.
mruk / 2009-07-07 11:40 / Bywalec forum
To nie do końca tak.
To prawda, bogatych stać na ukrycie pieniędzy. Jednak ideologia bogacenia się, rozwinięta wydatnie w ostatnich latach, doprowadziła do tego, że parę procent Amerykanów ma ponad połowę majątku USA, a klasa średnia, źródło jej potęgi i bogactwa najbogatszych zbiedniała o 10%...
Kiedy czyta się o Enronie i podobnych aferach uderza jedno - podobieństwo ich szefów do europejskich raubrittererów.

Coś nie jest tu tak. I coś musi się zmienić pod groźbą upadku USA i Wielkiej Brytanii.
Nie potrafię wyobrazić sobie kierunku zmian, ale odnoszę wrażenie, że obecny kryzys, to koniec utopii libertarianizmu...
jliber / 2009-07-07 12:40 / Tysiącznik na forum
Nie chodzi o ukrywanie pieniędzy. Po prostu PIT jest od dochodu, wzrostu bogactwa, a nie od samego bogactwa. To jednak prawda że im kto bogatszy tym ma lepsze możliwości omijania podatków (np miedzynarodowa optymalizacja podatkowa), tym większy więc jest argument przeciwko PIT.
kurm / 157.25.157.* / 2009-07-07 12:18
Progresja w Polsce dotyczy wyłącznie częsci klasy średniej. Ci najbogatsi nie płacą nawet 32%.
Przykładowo pan Kulczyk nie płaci 32% i nie zapłaci 40%, Ale np. młody ambitmy 30 latek pracujący po 16 godzin dziennie, aby dorównać swojemu rówieśnikowi w Niemczech zapłaci ku uciesze gawiedzi co nie pracuje i z zasiłków żyje.
marek 19.53 / 83.24.15.* / 2009-07-07 13:39
Pies pogrzebany jest gdzie indziej. Nie w wysokości podatków a w kwotach wolnych, progach i możliwościach odliczeń.
I tu jest pole do popisu dla rządzących (parlamentu).
Jeżeli prowadzi politykę prorodzinną to dochód dzielony jest na ilość członków rodziny.
Jeżeli prowykształceniową to ulga.
Jeżeli progorzelnianą to za każdy korek dołączony do PITu ulga.

Przecież liniowy 15% płacony od pierwszej złotówki, bez wspólnego rozliczenia, bez uwzględnienia dzieci, nauki, kosztów dojazdu dla większości społeczeństwa oznacza zwiększenie obciążenia. To podatek ustawiony pod bardzo dobrze zarabiających singli.
Ja-Gaar / 2009-07-07 15:51 / Bestia Miiny
Jak Zwykle bredzisz.
Progi, srogi. Jak napisał kolega wyzej - podatek progresywny uderza przede wszystkim w ksztaltujaca sie u nas dopiero klase srednia, dobrze zarabiajacych etatowców, ktorzy nie maja mozliwosci ucieczki w samozatrudnienie.
I guzik mnie obchodzi ze liniowiec oznacza (watpliwie) wzrost obciazen dla rzekomo najubozszych. Sporo z nich i tak dostaje reszte kasy pod stołem. A mnie panstwo juz wystarczajaco okradlo, i juz za duzo żerowano na mojej ciezkiej pracy.
Nie, nie 8h na dobe.
mruk / 2009-07-07 12:47 / Bywalec forum
Odnośnie klasy średniej, to prawda. Co gorsza, mamy znacznie gorzej niż np. Niemcy, bo tam kwota wolna od podatku jest dla nas niewyobrażalnie wysoka. Tak więc płacimy relatywnie wyższe, niż Niemcy podatki.

O Kulczyku nic nie wiem - znam parę bogatych osób i część z nich ostentacyjnie twierdzi, płaci uczciwie wszystkie podatki, część starannie nie porusza tematu.

No i jest jeszcze lud (ciemny,oczywiście). Wielu z nich jawnie i bezczelnie:
- pobiera na mój gust nienależną rentę;
- jest "na bezrobociu", pobiera zasiłek i zasuwa na czarno;
- ma się lepiej niż przeciętny pracujący z miasta, a płaci ułamek jego podatków. To kochani rolnicy...
- ludzie, którzy pobierają wysokie emerytury, a nie zapracowali na nie: służby mundurowe (15 lat pracy!!!) i tylko częściowo zapracowali: górnicy.

DLATEGO PODATKI MUSZĄ BYĆ W POLSCE WYSOKIE!
Podsumowując - ci, co płacą podatki, płacą je bardzo wysokie. Przez cwaniactwo rodaków i kunktatorstwo i populizm polityków.
Bernard+ / 83.22.126.* / 2009-07-07 17:25
Może przed dyskusją o sposobach zmniejszania deficytu budżetowego i podatkach, dobrze byłoby przeczytać jeszcze raz ten artykuł z grudnia 2005 roku
Autor tekstu: Teresa Jakubowska; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,4564

Nie grozi nam — w najbliższej przewidywalnej
przyszłości — podatek liniowy w księżycowej wersji
3x15% Platformy Obywatelskiej. Nawet gdyby PO zwyciężyła w wyborach, były małe szanse na realizację tej koncepcji w zderzeniu z twardą rzeczywistością budżetową. Oznaczała ona stawkę procentową identyczną dla wszystkich podatników bez względu na wysokość dochodu i identyczną dla trzech podatków: PIT od dochodów osób fizycznych, CIT od dochodu przedsiębiorstw i VAT płacony przez ostatecznego konsumenta towaru. PO zjednywała tym sobie przede wszystkim ludzi o wysokich dochodach, gdyż dla najwyżej zarabiających obniżenie stawki z 40 do 15% oznaczało bajeczną obniżkę podatków. Podatek liniowy wbrew temu, co nam wmawiają, w czystej postaci istnieje tylko w Rosji (ale przedtem podatków w ogóle
nie płacono) a poza tym nigdzie się nie sprawdził, a stawiana nam za przykład Słowacja z bezrobociem sięgającym już teraz 17% jest tego najlepszym dowodem. To niski wskaźnik bezrobocia jest miarą sukcesu ekonomicznego państwa w o wiele większym stopniu niż wysokie wskaźniki wzrostu, wtedy gdy ich beneficjentem jest mała grupa najbogatszych. Gdyby Polacy dali się tak wyzyskiwać jak 800 mln Chińczyków, to Polska też
miałaby oszałamiające wyniki makro. Prawo i Sprawiedliwość ma koncepcję podatku od dochodów osób
fizycznych prawie liniowego, bo tylko dwóch stawek 18% do
100.000 zł dochodu rocznego i 32% powyżej 100.000 zł oraz niewiele zróżnicowanego podatku VAT. Ta koncepcja, choć w zdecydowanie mniejszym stopniu niż koncepcja PO, również dąży do poprawienia sytuacji przede wszystkim podatników lepiej zarabiających. Stawka 18%, przy likwidacji ulg, oznacza podwyżkę realnie płaconych podatków przez niżej zarabiających (aktualnie średnia wynosi ok. 13%). Wszyscy podatnicy zarabiający powyżej 37.000 zł rocznie płaciliby mniejsze podatki. I byłoby wspaniale dla niektórych podatników, gdyby nie to, że wprowadzenie tych stawek nie jest w ogóle możliwe
bez znacznego zmniejszenia wpływu do budżetu. Trzeba wziąć pod uwagę, że aktualnie podatnicy w drugim 30% i trzecim 40% progu podatkowym, którzy stanowią tylko ok.4% wszystkich podatników, dostarczają połowę dochodów budżetu z tego tytułu. Z matematyki wynika, że w takiej sytuacji obniżenie nawet tylko najwyższej stawki podatkowej o 8% musi oznaczać znaczne zmniejszenie wpływów. Pani minister T. Lubińska stwierdziła, że uszczerbek wpływów przy realizacji stawek PIT z programu wyborczego, wyniósłby, bagatela, 6,5 mld złotych. Jakie to smutne, że takie informacje dochodzą do świadomości
ministrów finansów dopiero po paru tygodniach sprawowania funkcji. Albo — co jest bardziej prawdopodobne w programie wyborczym lansuje się obniżenie podatków dla pozyskania głosów wyborców. Dlatego nie wydaje się możliwa realizacja tych projektów, zwłaszcza, że na skutek swojej socjalnej retoryki Prawo i Sprawiedliwość zwiększa wydatki budżetu w postaci „becikowego" czy emerytur górniczych. Już teraz widać szamotanie się rządu choćby w kwestii akcyzy
na paliwa, podatku od oszczędności bankowych czy podatku od dochodów z giełdy, bo każdy ruch grozi zdestabilizowaniem budżetu. Buńczuczne zapowiedzi premiera Marcinkiewicza realizacji podatkowego programu wyborczego - na szczęście dla nas — nie zostaną pewnie zrealizowane i żadna zmiana na stanowisku ministra finansów na prof. Zytę Gilowską nic tu nie pomoże. Dla wszystkich umiejących liczyć na poziomie szkoły podstawowej sprawa jest oczywista. Chyba że — obniżając podatki najbogatszym — rząd będzie skubał obywateli innymi metodami. Ma ich cały arsenał. Aktualna skala podatku dochodowego od osób fizycznych w Polsce, wbrew temu co się nam wmawia, jest bardzo spłaszczona
i już teraz bardzo obciąża najbiedniejszych [bardzo niska
kwota wolna od podatku]. Usiłowania wprowadzenia dodatkowej stawki 50% dla najbogatszych (powyżej 600 tys. zł dochodu rocznego) zostały storpedowane przez prezydenta Kwaśniewskiego [_1_]. Można było przeczytać i usłyszeć: chcą zabrać połowę dochodów bogatym a przecież jak się zostawia więcej w kieszeniach bogatych to i biednym jest lepiej! Wyliczyłam, ile zapłaciłby więcej podatku ktoś, kto zarabia 650 tys. rocznie czyli od 50 tys. zapłaciłby nie 40% jak teraz ale 50%. Otóż dziś płaci ok. 249 tys. podatku a po wprowadzeniu nowej stawki płaciłby 253 tys. czyli 4.000 zł więcej rocznie czyli 330 zł miesięcznie. Wzrost podatku wyniósłby 0,6% dochodu.
Jeszcze niedawno mówiło się, że prezes Kott ma najwyższą pensję w Polsce, bo 400.000 zł miesięcznie. Okazuje się, że prezes Wróbel [Orlen] zarobił w roku 2004 grubo ponad 1milion złotych miesięcznie. Myślę, że w dysproporcji wynagrodzenia między robotnikiem a menedżerem jesteśmy w absolutnej czołówce światowej. W przypad
Bernard+ / 83.22.126.* / 2009-07-07 17:43
Jeszcze niedawno mówiło się, że prezes Kott ma najwyższą pensję w Polsce, bo 400.000 zł miesięcznie. Okazuje się, że prezes Wróbel [Orlen] zarobił w roku 2004 grubo ponad 1 milion złotych miesięcznie. Myślę, że w dysproporcji wynagrodzenia między robotnikiem a menedżerem jesteśmy w absolutnej czołówce światowej. W przypadku wprowadzenia przez PiS 32% podatku prezes Wróbel zapłaciłby zamiast (licząc w uproszczeniu) ok. 400 tys. zł. podatku miesięcznie jak teraz - tylko 320 tys. zł. Moja przyjaciółka mówi, że słusznie, bo bogatemu więcej brakuje! Tymczasem bardziej efektywna ekonomicznie i sprawiedliwa społecznie skala podatkowa PIT powinna mieć przynajmniej 5 stawek co 10%, przy jednoczesnym podniesieniu progów. Kwota zwolniona w ogóle z opodatkowania powinna dotyczyć tylko pierwszego najniższego przedziału podatkowego. Należałoby
jednocześnie wprowadzić opodatkowanie uzależnione od ilości osób bez dochodu w rodzinie, nie tylko dla osób samotnie wychowujących dzieci. Tej 5-progowej skali podatkowej i tak byłoby daleko do 8, 10, a nawet 14-progowej skali istniejącej w niektórych krajach zachodnich, a więc krajach o wysokiej stopie życiowej, o niewielkich albo nieistniejących strefach biedy i licznej klasie średniej. Argument, że progresywna skala podatkowa (w przeciwieństwie do liniowego) wymaga armii urzędników nie wytrzymuje krytyki w dobie komputerów. Trzeba
tu dodać, że obecna jednakowa stawka podatkowa dla podatnika, który zarabia miesięcznie niewiele ponad 6.000 zł brutto i innego z dochodami 100.000 zł brutto jest czystą patologią, którą PiS chce pogłębić a PO chciała doprowadzić do absurdu. Trzeba także wziąć pod uwagę nie tyle procentową wysokość podatku, ile to, jaka kwota pozostaje podatnikowi po jego zapłaceniu. Jest oczywiste, że nawet 10% podatek dla człowieka zarabiającego 1000 zł, jest o wiele bardziej dotkliwy niż 40% dla zarabiającego 100.000 zł [pozostaje mu 60.000 zł] — przy założeniu, że obaj ci podatnicy nie płacą składek ZUS. Bo wprawdzie teoretycznie to pracodawca płaci składki ZUS, ale przecież w jego kalkulacji obciążają one koszt utrzymania pracownika. Mówiąc więc o podatkach od osób fizycznych nie można pomijać parapodatków [ZUS], które decydująco wpływają na koszt pracy zwłaszcza pracowników o niskim uposażeniu. Przy wynagrodzeniu 1000 zł brutto składka
ZUS wynosi ponad 46% tego wynagrodzenia. Widać więc, że z powodu ZUS już teraz mamy podatek quasi liniowy. To jest właśnie główny problem kosztu pracy w Polsce. Składki te mocno obciążają nisko zarabiających, stąd skłonność do przechodzenia w szarą strefę.
Chciałabym mocno podkreślić, że podatki progresywne nie są wcale świeżym wynalazkiem, bo już Bismarck doszedł do wniosku, że taki system jest sprawiedliwszy i efektywniejszy. Jednak zwłaszcza po II wojnie światowej w społeczeństwach sytych bogaci uświadomili sobie z całą wyrazistością, że dla spokoju społecznego — potrzebnego także bogatym — konieczny jest większy udział bogatych w utrzymaniu państwa. Jednak najważniejszym ekonomicznym efektem podatków progresywnych jest fakt, że obywatelom niżej zarabiającym pozostaje proporcjonalnie więcej pieniędzy w portfelach, co
tworzy natychmiastowy wzrost popytu masowego na dobra
konsumpcyjne a więc powoduje wzrost koniunktury, wzrost
inwestycji, zmniejszenie bezrobocia. W przypadku obniżenia podatków osobom wysoko zarabiającym ich
popyt jest po pierwsze odsunięty w czasie, a poza tym dotyczy dóbr luksusowych głównie z importu, inwestowania w nieruchomości (niekoniecznie w kraju), w obligacje skarbu państwa, wakacje itd. To, że najwyżej opłacana kadra po zmniejszeniu podatków, nie stworzy znaczącej liczby nowych miejsc pracy jest tak oczywiste, że nie warto o tym pisać. Ani PiS ani PO nie mówiły wiele na temat uzupełnienia luki wpływów do budżetu, w wyniku obniżenia podatków. Mówiło się o obniżeniu kosztów poboru podatku, bo zwolni się 30.000 urzędników skarbowych. Jednocześnie jednak przyznaje się, że dla najbiedniejszych trzeba będzie zwiększyć pomoc społeczną. Boję się, że ci urzędnicy staną się potrzebni do weryfikacji wniosków o tę pomoc. Czy w ogóle ma jakiś sens systemowe zwiększanie ilości ludzi wymagających pomocy społecznej ?
Już lepsza była propozycja Min. Gronickiego, ale tylko w
kwestii uzupełnienia wpływów do budżetu obniżonych w wyniku podatku liniowego, bo brał pod uwagę wprowadzenie podatku katastralnego i opodatkowanie rolników. Podatek katastralny — czyli opodatkowanie nieruchomości podatkiem od ich wartości — sam w sobie jest logiczny i prawidłowy. Boję się jednak, że byłoby to znowu sięganie do kieszeni niezamożnych a oszczędzanie bogatych jak to jest w podatku liniowym. Tak było przecież w przypadku akcji min. Kołodki, kiedy pod hasłem podatku od luksusu chciano opodatkować cały stan posiadania nawet ludzi o skromnych dochodach. Nawiasem mówiąc podatek od zewnętrznych znamion luksusu funkcjonuje z
powodzeniem w niektórych krajach. Np. we Francji dotyczy dóbr naprawdę luksuso
Bernard+ / 83.22.126.* / 2009-07-07 17:36
W normalnie funkcjonującym państwie ciocia
rencistka zostałaby zlicytowana ponieważ nie mogłaby wykazać pochodzenia swojego bogactwa. U nas także mafiosi są rencistami mieszkającymi w rezydencjach w basenem formalnie stanowiących własność kogoś z rodziny i i jest to jasny dowód korupcji urzędników skarbowych. Nawiasem mówiąc egzekwowanie
tego podatku jest o wiele tańsze i może być bardziej
efektywne niż przeprowadzanie wielkich procesów sądowych weryfikujących np. prawidłowość prywatyzacji czy
udowadniających korupcje. Muszę jeszcze poruszyć kwestię rozdętych wydatków socjalnych w budżecie państwa, co niewątpliwie jest prawdą, mimo braku
np. zasiłków dla wielkiej grupy bezrobotnych. Trzeba
stwierdzić, ze kolejne rządy robią bardzo niewiele w tej
kwestii. Występują tu patologie np. zasiłki pogrzebowe w
identycznej wysokości dla kloszarda i dla Kulczyka (poważna pozycja budżetu), renty inwalidzkie także dla tych, co mieszkają w przysłowiowych rezydencjach z basenem itd. Teraz doszło jeszcze „becikowe" dla wszystkich matek bez względu na dochody. Czyste szaleństwo.
Kolejne rządy, w tym ten , który miał lewicowość w nazwie,
obniżyły i dalej dążą do obniżenia podatków od przedsiębiorstw CIT bez żadnych warunków. W ciągu paru lat obniżono stawkę podatku z 40, następnie z 27 do 19% nawet bankom. Ponieważ są one głównie w rękach wielkich międzynarodowych korporacji finansowych, zwolnione z podatku kwoty wypływają za granicę [kilka mld złotych rocznie] i jest to ewidentna dla nas strata. A przecież przy tak kolosalnej 8 procentowej obniżce podatków powinniśmy mieć obniżone co najmniej o parę procent kredyty. Mogłoby to stymulować tworzenie nowych miejsc pracy, zwłaszcza przez małe i średnie przedsiębiorstwa. Ale po co sobie zawracać głowę kredytami obciążonymi ryzykiem skoro otrzymuje się kosztem polskiego społeczeństwa krociowe zyski bez żadnego wysiłku i ryzyka.
Udziela się chętnie tylko kredytów hipotecznych w pełni
zabezpieczonych. Oprocentowanie depozytów też praktycznie się nie zmieniło. W krajach odnoszących sukcesy ekonomiczne nie ma tak niskich stawek podatków CIT, natomiast prawie wszędzie kwoty zainwestowane są całkowicie zwolnione z podatku, przy czym w koszty można wliczyć nawet elegancki garnitur czy suknię jeżeli wiąże się to bezpośrednio z wykonywanym zawodem. W efekcie realnie płacone podatki są niskie. W Polsce państwo pozbawia się jednego z istotnych instrumentów
wpływania na tworzenie miejsc pracy. Niskie, ale automatyczne podatki od przedsiębiorstw nie gwarantują sukcesu ekonomicznego. Obniżenie stawki CIT nie spowodowało istotnego wzrostu inwestycji i zmniejszenia bezrobocia. Żeby przedsiębiorcy inwestowali muszą mieć pewność, że znajdą nabywców na wyprodukowane przez siebie dobra, tymczasem to nabywcy o stosunkowo niskich dochodach przede wszystkim tworzą popyt masowy. Przypomina się powiedzenie Henry Forda, który wprowadzając w latach 20-tych taśmową produkcję niedrogich samochodów mówił: „robotnicy muszą dobrze zarabiać, bo inaczej kto będzie kupował moje samochody?" Niektórzy nasi pracodawcy, wyzyskując pracowników, zdają się zupełnie nie rozumieć, że podcinają gałąź, na której siedzą. Bezpośrednie skutki obniżenia tego podatku widać doskonale na przykładzie już przywoływanego wyżej Orlenu. Ponieważ wzrosły zyski bez żadnego wysiłku ze strony firmy, podniesiono do stawek astronomicznych wynagrodzenia zarządu, zwiększając tym
samym koszty. Koncern poinformował np. o wzroście swojego zysku za I kwartał 2005 w wysokości 630,6 mln zł w stosunku do 366 mln rok wcześniej. Doskonale współgra z tymi informacjami wiadomość podana tydzień później o zamiarze przeprowadzenia programu restrukturyzacji zatrudnienia i zwolnienia 320 pracowników. Uważam, że przynajmniej powinno się wprowadzić limit płac, powyżej którego nie można ich zaliczyć do kosztów. W przeciwnym razie będziemy świadkami coraz bardziej astronomicznych wynagrodzeń zarządów i coraz niższych podatków wpłacanych do budżetu państwa przez takie
koncerny. Jest też jasne, że pora najwyższa wprowadzić podatki dochodowe dla towarowych gospodarstw rolnych. Także finansowanie z pieniędzy innych podatników ubezpieczenia społecznego milionerów-rolników, właścicieli tysięcy hektarów, jest po prostu niemoralne. Mamy przecież latyfundia, o których ludziom na Zachodzie nawet się nie śniło [połowa dopłat z Unii Europejskiej trafia tylko do 6% rolników]. Retoryka partii chłopskich, z której wynika, że rolnik z definicji jest biedny, już dawno powinna być ośmieszona i nie powinna wpływać na działania rządu i sejmu. * Najważniejszym podatkiem z punktu widzenia wpływu do budżetu jest VAT. Liniowy 15 % VAT na wszystko zamiast dzisiejszych stawek 3, 7 i 22% to była kolejna idea neoliberałów. Jeden spot telewizyjny PiS-u ze znikającą z lodówki żywnością był krótkim szkoleniem wyborców na temat liniowego VAT-u, co przy pomocy Rydzykowych moherowych beretów ostatecznie zdecydowało o wynikach wyborów. Jest oczywiste, że ceny żywności
Bernard+ / 83.22.126.* / 2009-07-07 17:50
Wobec wyżej przedstawionych argumentów widać, że bogaty Palikot dba o siebie, aby nie musiał przypadkiem wpłacić czegoś więcej do budżetu, niż teraz i dlatego miliony biednych Polaków mających dochody na głowę w przedziale 300 - 700 zł miesięcznie nie powinny Go słuchać ani popierać w takich nieuczciwych twierdzeniach, jakie powyżej wygłosił. Nie zgadzam się na to, aby Palikot sobie obniżał podatki a mnie Mikroprzedsiębiorcy pracującemu po 12 godzin dziennie podwyższał koszty życia w wielokrotnie większym procencie niż sobie.
polak mały / 83.15.89.* / 2009-07-07 09:34
Po co podwyższać podatki bogatym. Prościej dowalić biednym. Oni i tak poniosą pokornie ciężar nieudolnych rządów PO
mruk / 2009-07-07 11:46 / Bywalec forum
Masz rację - prościej i skuteczniej "dowalić" biednym. Co więcej, tylko populiści tak nie robią.

"Dobre serce" (a raczej umiłowanie władzy ponad wszystko) kończy się rozpętaniem przez nich wojny (Hitler, Niemcy) albo upadkiem państwa (Peron, Argentyna)

O sensowności skubania biednych wie np. dyr Rydzyk. Stąd tyle ma mercedesów...
zażenowany / 62.87.129.* / 2009-07-07 19:54
Ile ma tych mercedesów? Pytam, bo widzę, że jesteś z tych "dobrze poinformowanych". A jak już podasz tą kosmiczną zapewne liczbę to ja ci powiem czym jeździł do ubiegłego roku i czym jeździ teraz. Zresztą zapytaj kogokolwiek z Torunia, kto go często widuje o auta Rydzyka. Zapewniam cię, że ani maybacha ani nawet zwykłego mercedesa z Rydzykiem w środku nikt tam nigdy nie widział. To gdzie on jeździ tymi mercedesami? Po sypialni?
znzchor21 / 83.29.17.* / 2009-07-07 08:58
A po co podatki wystarczy kasy fiskalne dla lekarzy-czego sie palanty rządowe boicie?.taksówkarzą zeście wprowadzili.
[Ten komentarz został zgłoszony do usunięcia przez 1 osobę - _qwert.]
arch / 2009-07-07 08:52 / Tysiącznik na forum
Tak, tak - Przyzazne Państwo -
Cypr i Luxemburg
marek 19.53 / 83.24.51.* / 2009-07-07 08:57

Niemcy, Węgry i inne państwa obniżają podatki, a my chcemy podwyższać.


My, oznacza dokładnie MY. MY Platforma, Tusk, Palikot.
[Ten komentarz został zgłoszony do usunięcia przez 2 osoby - _qwert, mruk.]
eee / 213.158.199.* / 2009-07-07 13:30
To chwyt przed wyborami. Bo wiadomo jak Palikot określił, ze bogaci i tak nie oddadza fiskusowi $$$, dlatego są bogaci. Poukrywają dochody. Ale tu chodzi o to że zawistny naród (można poczyta też posty powyżej) jest też za opodatkowaniem bogatych. Czyli państwo które wystąpi w roli Robin Hooda zyska kilka oczek poparcia. Bo osób inteligentnych i bogatych jest dużo mniej niż "zwykłych zjadaczy chleba". A podatki niech płacą Ci co nie wiedza jak ich nie płcic.
1 2
na koniec starsze

Najnowsze wpisy