Janekk
/ 83.27.149.* / 2006-08-16 12:59
artykuł w Rzeczpospolitej na ten temat:
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060816/publicystyka/publicystyka_a_5.html
"Zarzut, jaki padł w roku 2000, polegał na tym, że Herbert pryncypialnie nie odmówił rozmów, a co więcej - że spotkał się kilkakrotnie z SB zamiast zażądać formalnego przesłuchania. Tyle że tego rodzaju postawy były przyjęte w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, kiedy istniała zorganizowana opozycja demokratyczna wychowana na sławnej broszurze "Obywatel a Służba Bezpieczeństwa". Dzięki tej nieocenionej instrukcji powstał zwyczaj odmawiania zeznań, a w szczególności spotkań nieformalnych i - co ważne! - informowania otoczenia o tego rodzaju próbach. Dlatego zarzut był ahistoryczny.
Historia próby zwerbowania Herberta opisana została kilka miesięcy temu w "Zeszytach Historycznych" przez dwoje historyków z IPN, którzy przedstawili oraz opublikowali zawartości teczki poety. Została udostępniona rodzinie "figuranta", jak określano w nomenklaturze SB przedmiot swych zainteresowań, gdyż Herbert uznany został za osobę poszkodowaną. Pomysł, że poeta mógłby zostać "cennym współpracownikiem SB", zrodził się w głowach esbeków, którzy zresztą sami zrezygnowali z tej koncepcji. Używanie tego rodzaju określenia przez tygodnik "Wprost" w najnowszym numerze w artykule "Donos Pana Cogito" jest zatem skrajnie nieodpowiedzialne.
Józef Maria Ruszar"