Forum Polityka, aktualnościGospodarka

Panama Papers. Specjalny zespół zbada polskie wątki afery

Panama Papers. Specjalny zespół zbada polskie wątki afery

Wyświetlaj:
bogdan19734 / 80.60.177.* / 2016-05-01 08:11
Nie ma odpowiedzi na proste pytanie.Wy Polacy też tylko ryczycie ,a mleka z was niema i z takim rządem nie będzie
bogdan19734 / 80.60.177.* / 2016-05-01 07:55
Wszyscy to znaczy wszyscy czy nie wszyscy?
józef 111111 / 195.116.237.* / 2016-05-01 07:52
nie jestem za pis ale to podziwiam niech wszyscy uczciwie płacą podatki t
bogdan19734 / 80.60.177.* / 2016-05-01 07:52
To weż ty powiedz zwykły człowiek teraz że też wygrałeś w Kasynie .PiS Udupi cię.To jest ta sama szajka.Specjalnie tak się bronią i orzekają że wygrali .Ta krowa co dużo ryczy mało mleka daje Ziobro tylko ryczy.Od ciebie by wymagali świadków pokwitowań że wygrałeś
real / 89.228.254.* / 2016-05-01 07:42
Obawiam się,że na nic to się zda.,..? Ci, którzy wyprowadzają z Polski POdatki- sa praktycznie bezkarni. Pewnie robili to przez 8 lat rządów PO....Zawsze mogą zrobić z siebie "męczenników ", prześladowanych przez Kaczyńskiego, a gadzinówka TVN już sie o to postara , aby KOD maszerował w ich obronie.
exterminator / 205.250.173.* / 2016-05-01 07:12
przeciez pawel piskorski oficjalnie ooswiadczyl ze caly swoj majatek //.wygral w kasynie wiec nie ma spraw//to tak jak cala rodzina zrobila zrzutke na zegarek dla nowaka wlacznie z babka rencisto zeby sie chlopina nie spuznial na obrady /szemrane konszachty /u sowy i w amber room
Ryszard Banaszak / 83.10.97.* / 2016-05-01 06:57
Towarzysz sekretarz PZPR Walter atakuje Zbigniewa Ziobrę za jego wpadkę transferu pieniędzy od rządu PO-PSL za granicę bez płacenia podatku w Polsce . Pewne ujawnienie pochodzenia pieniędzy dla TVN pogrąży całkowicie PO i PSL a przy tym KOD nie płacącego alimentów członka targowicy .
Prawda o panu. Zero / 92.25.141.* / 2016-05-01 06:37
Pan Zbyszek dowiedział się co to jest prawo, bo dotychczas zajmował się będąc prokuratorem inwigilowania swoich kolegów ze szkoły.
Poseł Ziobro . Prawnik. Były wiceminister sprawiedliwości przy Kaczyńskim w rządzie Buzka. Członek komisji śledczej badającej aferę Rywina i autor przyjętego przez Sejm jej raportu końcowego. Typowany na ministra sprawiedliwości – prokuratora generalnego w przyszłym rządzie PiS. Historia o tym, jak ów Ziobro czynił sprawiedliwość.

Wpadli do akademika o szóstej rano. Wywlekli Marka K. z łóżka, rzucili na glebę. Jego kolegów też. Marek K. nie mówił nic, bo trudno coś gadać, skoro mordę ma się wbitą w podłogę. Nawet nie gestykulował; ręce miał skute za plecami. Dopiero w komisariacie przy ul. Królewskiej dowiedział się, o co idzie.

– Pisało się, co? – zapytał z ojcowską troską oficer. Marek nie wiedział, co się pisało. Okazało się, że pisał anonimy, w których żądał okupu i groził śmiercią swemu koledze Zbigniewowi Ziobrze. Marek K. oświadczył, że nigdy nie pisał niczego do Ziobry. No to skonfrontowano obu panów. Ziobro mówił krótko, ale smacznie: W swych zeznaniach i zawiadomieniu o przestępstwie powiedziałem, że podejrzewam go jako jednego ze sprawców anonimów, uważam tak nadal i jestem w pełni przekonany, że to on, K., wraz z G. są sprawcami anonimów żądających złożenia okupu kierowanych pod moim adresem. (...) z rozmów przeprowadzonych z nimi tak wywnioskowałem i utwierdziłem się w tych przekonaniach. Marek K. niewiele miał na to do powiedzenia: Uważam, że pokrzywdzony Ziobro Zbigniew ma zmiany w mózgu. To wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie. Z anonimami nie mam nic wspólnego.

Taki jest środek opowieści o latach młodzieńczych Zbigniewa Ziobry, dziś byłego posła PiS typowanego na przyszłego ministra sprawiedliwości. A początek?

W 1993 r. Zbyszek Ziobro był studentem prawa niczym szczególnym się nie wyróżniającym. Od lutego 1993 r. na adres mieszkania, w którym mieszkał, zaczęły przychodzić anonimy brzydko wyrażające się o nim i jego tatusiu, w PRL prominentnym działaczu PZPR w Krynicy. Potem w anonimach zaczęły pojawiać się żądania pieniędzy, przy czym wysokość kwot była różna – od 800 zł do 10 tys. zł. Ziobro nie dał się zastraszyć wcale a wcale. Poczekał do grudnia i wówczas złożył doniesienie o popełnieniu przestępstwa. I nie ot, tak. On przyniósł policji sprawców na talerzu, żeby się gliny nie utrudziły za bardzo.

Jeden ze sprawców to jego serdeczny przyjaciel ze szkolnej ławki w szkole średniej, który jakiś czas mieszkał u Zbyszka; drugi to też kumpel. (...) straciłem do Jarosława zaufanie – zeznał Ziobro – gdy oddał mi klucze do mieszkania i domofonu i jak stwierdziłem, klucz od domofonu nie był ten, który sobie dorabiał. Uważałem od tego czasu stracił u mnie zaufanie i z mojej strony byłem do niego wewnętrznie mocno sceptycznie nastawiony (pisownia oryginalna z protokołu policyjnego). W gruncie rzeczy wewnętrznie sceptycznie nastawiony do Jarosława Ziobro nastawiony był już wcześniej, bo – jak zeznał na rozprawie – nie odpowiadała mi jego postawa wobec życia, jego poglądów. Ja znając charakter Jarka podałem mu nieprawdziwą przyczynę konieczności opuszczenia mojego domu. Marek K. także nie miał słusznych poglądów: według oskarżonego ważne było to, aby używać życia nawet kosztem innych. Gdy więc Zbigniew Ziobro zaczął dostawać anonimy i głuche telefony, nie musiał daleko szukać, bo od razu wiedział, kto jest sprawcą tych ohydnych uczynków. Oczywiście, mógł to zgłosić od razu na policję, ale tego nie uczynił. Dlaczego? Nie zgłaszałem tego na policję i dlatego, że nie miałem zaufania do policji obawiałem się że podejdą do tego rutynowo. Chciałem się przeciwstawić w sposób aktywny do działania sprawców. (...) Od lipca do grudnia nie składałem zawiadomienia gdyż uważałem, że nie jestem raczej zagrożony, dopóki nie pojawią się konkretne żądania. Troszkę to nielogiczne, że nie czuł się zagrożony, choć grożono mu śmiercią, a prawdziwym zagrożeniem stały się dopiero żądania pieniędzy.

Biegły grafolog Antoni Feluś w swojej ekspertyzie nie miał wątpliwości. Anonimy były pisane przez Marka K. Sąd Rejonowy w Krakowie skazał więc Marka K. na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Wyrok został orzeczony stosunkiem głosów 2:1. Jeden z ławników zgłosił votum separatum.

Marek K., wciąż nie przyznający się do winy, złożył apelację żądając innej ekspertyzy. Sąd przychylił się do prośby. Kolejna ekspertyza zrobiona w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie przyniosła odmienne wnioski: Uzyskane wyniki badań dają podstawę do stwierdzenia, że zakwestionowane rękopisy (...) prawdopodobnie nie zostały nakreślone przez Marka K. I sąd okręgowy skierował ponownie sprawę do sądu rejonowego, który uniewinnił oskarżonego. Stało to w jaskrawej sprzeczności z przekonaniem Zbigniewa Ziobry, że to Marek K. był sukinsynem, który pisał anonimy. Nim zapadł wyrok na rozprawie rzucił na szalę ostateczne argumenty. Zażądał,
--
Komentarz wysłany ze strony mobilnej
http://m.money.pl/
Ciąg dalsz / 92.25.141.* / 2016-05-01 06:40
Zażądał, by sąd jako dowód dopuścił taśmy magnetofonowe z nagrań rozmów Zbigniewa Ziobry z oskarżonym i jego kolegami. Jakich rozmów? Otóż okazało się, że od momentu kiedy Zbigniew Ziobro nabrał przekonania, że Marek K., Jarosław G. i jego koledzy to zdegenerowane moralnie i poglądowo jednostki, wziął trud przygotowania dowodów w swoje ręce. Przez kilka miesięcy nagrywał ich z ukrytego magnetofonu. Próbował kupić od nich narkotyki, aby było jasne, że parają się dilerką. Odmowa sprzedaży miała świadczyć o tym, że chcą mu dać skręta marychy za darmo po to, by się uzależnił. Nagrywał rozmowy w pokojach akademika i na imprezach, gdzie był zapraszany przez kolegów uważających go za kumpla. Pokazywał im wyciągi z konta bankowego po to, by później w sądzie powiedzieć, że oskarżony doskonale orientował się w jego sytuacji finansowej. Mówiąc krótko próbował ich wypuścić stosując zwykłą cuchnącą prowokację. Bo on przecież wiedział, kto jest winny. Reszta nieważna. Gdy sąd odrzucił wniosek o przesłuchanie taśm, o których Ziobro przypomniał sobie po trzech latach, ten wskazał dowód mający doprowadzić do zwrotu w rozprawie. Powołał na świadka swojego młodszego brata, który oświadczył, że rozpoznaje na pewno, iż głos oskarżonego jest tym samym głosem, który usłyszał w telefonie. Sąd zadał tylko jedno pytanie: jakim cudem może rozpoznać głos oskarżonego, skoro Marek K. na rozprawie nie odezwał się do tej pory ani jednym słowem, a wcześniej młody Ziobro nie znał oskarżonego?

Ziobro natychmiast złożył odwołanie od wyroku. Sąd okręgowy (wówczas wojewódzki) wyrok uniewinniający utrzymał w mocy. Koniec? Nie, przecież Ziobro wie na sto procent, kto jest winien. Składa kasację do Sądu Najwyższego. W 2000 r. Sąd Najwyższy nie odmawia wiceministrowi sprawiedliwości, którym był wtedy Zbigniew Ziobro. Wiceminister, który sam znalazł sprawców i doniósł na nich na policję, ogarnięty jest słusznym gniewem, budzi respekt. Sąd Najwyższy uchylił zatem wszystkie dotychczasowe wyroki i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia z sugestią, by wykonano trzecią, ostateczną ekspertyzę.

Trzecia, rozstrzygająca ekspertyza, została wykonana przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne w Warszawie przy użyciu najnowocześniejszych metod naukowych. Kosztowała 53 tys. zł. Opracowanie to kilkusetstronicowa księga, kategorycznie wykluczająca autorstwo Marka K. W marcu 2003 r., po 10 latach rozpraw, Marek K. pomówiony przez Zbigniewa Ziobrę został ostatecznie uniewinniony. Wyrok jest prawomocny.
Przez 10 długich lat trwała sądowa epopeja, bo jeden facet ubzdurał sobie we łbie i uparł się, że zna sprawcę. Tego przekonania nie były w stanie zmienić żadne ustalenia. Wiara Zbigniewa Ziobry w to, że ma monopol na prawdę, była tak niezachwiana, że nie zdołały jej zmienić żadne dowody i wyroki. Tylko swojemu uporowi Marek K. może zawdzięczać, że pomówienia Ziobry nie złamały mu życia. Do dziś nie wie, jakim cudem nie relegowano go z uczelni po pierwszym skazującym wyroku. Przekonanie Ziobry o winie wskazanego przez niego człowieka dopuszczało prowokację, nielegalne nagrywanie i przedstawianie świadków, których zeznania były warte funta kłaków. Ta zaciętość i poczucie Ziobry, że ma dar wyczuwania winowajców, nie byłyby skazą wartą uwagi, gdyby Zbigniew Ziobro był przeciętnym pracownikiem urzędu gminy. Ale cała sprawa dotyczy prominentnego polityka dość ważnej partii mającej i prawo, i sprawiedliwość w nazwie. Człowieka, który jeśli wszystko źle pójdzie, może być ministrem i prokuratorem generalnym odpowiadającym za sprawiedliwość w całym państwie. To już teraz poseł, członek komisji śledczej, autor raportu, w którym jednoznacznie i kategorycznie wskazuje winnych i żąda ich przykładnego ukarania. To były wiceminister, który z wyżyn urzędu ścigał kolegę z młodości. Zimno się robi ze strachu. Ostrzegamy
--
Komentarz wysłany ze strony mobilnej
http://m.money.pl/
księżycowy kradziej / 89.25.228.* / 2016-05-01 04:51
PRZECIEŻ TEN ZA ZDJĘCIU TO BERIA! chyba że się mylę? -Ale charakterki te same.
Nina. / 71.172.175.* / 2016-05-01 03:17
Ciekawe komu sluzy ten glupi dodatek w naglowku /wytacza dziala/trzeba byc nasprawde uczulonym na umysle by cos takiego pisac nie lepiei powiedziec prawde co czujesz Mily Redaktorzyno do Ludzi z PISu przeciesz muwicie ze was nie szanuja jak widac to jest odpowiedzia czy po naszemu czym wojuiesz od tego giniesz.
m..nn / 85.219.170.* / 2016-05-01 00:55
Jak panie 0 tam żonie dobrze się pracuje na państwowej posadce
volver / 213.238.68.* / 2016-05-01 00:53
panie ziobro, jest pan ZEREM!
okokoko / 195.117.170.* / 2016-05-01 00:46
I bardzo dobrze, tak trzymać i dobrać się do du.y cwaniakom i szubrawcom!!
Biedaki płacą podatki a milionerzy jak kiedyś cinkciarze ... tylko kombinują .....
T0m3kk / 95.160.158.* / 2016-04-30 23:56
A SKOKi zbadają, jak tam kasa w Luksemburgu ?

Najnowsze wpisy