Oszołomowaty
/ 89.229.83.* / 2011-06-10 17:52
Spoza POmatrixa:
"...Śledztwo smoleńskie brnie w ślepy zaułek. Jego kulawość każdy mógł dostrzec już dawno, a jeśli ktoś jeszcze tego nie zauważył – wczoraj musiał przejrzeć na oczy. Odsunięcie prokuratora Marka Pasionka jest znakomitym przykładem na to – jak można skręcać łeb najważniejszemu dochodzeniu w powojennej Polsce. Rzepa poinformowała wczoraj, że powodem „ukręcenia” Pasionka były jego kontakty z przedstawicielami obcych państw. Krótko mówiąc chodziło o kolegów po fachu z Ameryki. Prokurator próbował nieoficjalnie zdobyć materiały, które pomogłyby w nadzorowanym przezeń śledztwie. Materiały od naszego soujsznika, jakim są za sprawą NATO Stany Zjednoczone, o czym zapewniał także ostatnio B. Obama.
Okazuje się jednak, że amerykańskie kontakty Pasionka były nie w smak Krzysztofowi Parulskiemu, naczelnemu PW. Musi to jednak budzić duże poruszenie, bo w przypadku, gdy ludzie z komisji Millera, o czym mówił sam szef MSW, weszli w posiadanie nagrań rozmów ze smoleńskiej wieży szympansów metoda chałupniczą, to dlaczego, metodą znajomości nie mógł zadziałać polski śledczy? Zwłaszcza w sytuacji, kiedy krajanie szympansów nie spieszyli się nic a nic w sprawie przekazywania materiałów dowodowych ze Smoleńska? Przecież nie trzeba chyba nikomu rozsądnemu przypominać o wadze śledztwa, w uzasadnionych przypadkach, a nikt chyba nie kwestionuje, że ten jest taki – dowody należy gromadzić każdymi możliwymi sposobami. Nie tylko drogą oficjalną.
Inną kwestią jest fakt, że obaj panowie P. za sobą nie przepadali, a tarcia między nimi miały miejsce także podczas prowadzonego dochodzenia. Wiadomo, że Parulski tak zorganizował pobyt w Rosji Pasionkowi, że ten z planowanych dwóch tygodni pracy – działał jedynie trzy dni. Bo Parulski nie wysłał na czas potrzebnych dokumentów. Jeszcze sierpniu 2010 prasa informowała o konflikcie między szedem NPW a nadzorującym śledztwo smoleńskie, Parulski miał bowiem dyskredytować Pasionka, który znalazł w aktach nadzoru niesprawiedliwe krytyczne uwagi wobec siebie.
Zresztą już samo delegowanie Marka Pasionka, cywila, do nadzorowania postępowania wojskowego mogło zostać odebrane jako wotum nieufności wobec ekipy Parulskiego, o czym pisała m.in. Rzeczpospolita i Wprost. W przeszłości Pasionek uchodził za jednego z najlepszych śledczych w kraju. Przyczynił się do sukcesów w walce ze śląską odnogą mafii wołomińskiej, czy rozbiciu gangu „Krakowiaka”. W latach 93-97 pięciokrotnie nagradzany za osiągnięcia w działalności śledczej, w 2004 otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi. Natomiast Parulski trafił do prokuratury w stanie wojennym, to znany przeciwnik Z. Ziobry, zaczął awansować dopiero po przegranej PiS w wyborach 2007 roku, szef NPW wsławił się także tym, że na uroczystości 90-lecia pr0kuratury wojskowej zaprosił… prokuratorów stalinowskich.
Wydarzenia związane z odsunięciem Pasionka nie trudno więc zinterpretować, były zastępca Z. Wassermanna dawał jakąś nadzieję, na względną przyzwoitość śledztwa, mógł też ujawnić nieprawidłowości, zaniedbania bądź celowe zaciemnianie i mącenie w postępowaniu – vide lewitacja Ireneusza Szelgą w ubiegłym roku. Coraz głośniej także o ewentualnej publikacji raportu komisji Millera; prokurator Pasionek, jako nadzorujący śledztwo, po rzeczonej publikacji mógłby się doń odnieść, mając olbrzymią wiedzę ze śledztwa oraz dokumenty i akta w ręku. Pozostaje wierzyć, że jako stary wyga śledczy, prokurator Pasionek odpowiednio się zabezpieczył na wypadek „zniknięcia” istotnych akt śledztwa. ..." Z Salon 24
Wszelkie komentarze zbedne