politolog
/ 217.149.240.* / 2010-01-20 16:33
Jeśli tak ma wyglądać początek współpracy w obszarze obrony powietrznej naszego kraju z Amerykanami, to nawet gdybyśmy kupowali drugie tyle sprzętu, to nie uda się zbudować efektywnego systemu obrony przeciwlotniczej w ciągu 10 lat.
Nieuzbrojone patrioty, to jest kpina. Gdyby nasi politycy mieli za grosz honoru, to by dawno odmówili. Taka propozycja, to obraza Polski. Nasze władze na coś takiego się rzuciły, jak wygłodniałe psy na kość.
Potrzebujemy nowoczesnego systemu obrony powietrznej z siecią radarów stacjonarnych oraz mobilnych, to będzie kontrakt na parę dobrych miliardów.
Bez obrony powietrznej i dobrych samolotów, na nic się zda nawet 1000 najlepszych amerykańskich czołgów. Każdy dowódca dobrze wie, że pierwsze co trzeba zrobić na polu walki, to zdobyć przewagę w powietrzu i najlepiej wyeliminować z tego obszaru przeciwnika. Dopiero wtedy przystępuje się do walk na ziemi.
Polska nie ma praktycznie żadnego systemu obrony powietrznej - jest to najdroższa, ale i najważniejsza część obrony każdego kraju. Bez niej przeciwnik może bezkarnie latać i bombardować co mu się tylko podoba. Nie musi wcale wjeżdżać czołgami. Wystarczy zniszczyć autostrady, elektrownie, rafinerie, mosty, węzły komunikacyjne i kraj bez obrony przeciwlotniczej jest na kolanach, a tysiąc najnowocześniejszych czołgów stanie w polu lub nie wyjedzie za miasto z braku paliwa.
Z żadnym krajem posiadającym przewagę w powietrzu nie mielibyśmy szans. Po przykładowym pierwszym ataku eliminującym strategiczne cele (i te 60 samolotów) na naszym terytorium trzeba by było przejść do partyzantki.