Zasada działania GEM:
sprowadza się z grubsza do tego, że fundusz godzi się kupić nowe
akcje spółki po cenie niższej od rynkowej.
Wcześniej jednak otrzymuje – w formie pożyczki – identyczną pulę akcji od właścicieli przedsiębiorstwa. Nie brak głosów, że pożyczone
akcje są sprzedawane na giełdzie po korzystnym kursie (informacje o współpracy z GEM powodują zwykle wzrost notowań), a pożyczka zwracana po objęciu tańszych akcji nowej emisji. Różnica w cenie obok opłat manipulacyjnych stanowi zarobek funduszu. GEM ponosi więc niewielkie ryzyko, a właściciele spółek muszą za pomoc zapłacić rozwodnieniem kapitału i spadkiem swoich udziałów. GEM jeszcze w żadnej spółce nie przekroczył 5-proc. progu.
Oferta trudna do przełknięcia
Niektóre firmy rezygnują z pomocy funduszu. Nie podobają im się zasady współpracy. – Chris Brown (zarządzający w GEM, odpowiada m.in. za interesy w Polsce – red.) szukał spółek, które potrzebują wsparcia. Trafił między innymi do nas. Przesłał nam wstępną ofertę, a potem umówiliśmy się na niezobowiązujące spotkanie – twierdzi nasz rozmówca, zastrzegając anonimowość. – Podczas rozmowy okazało się, że GEM chce zainwestować w naszą firmę, ale interesują go tylko
akcje z nowej emisji. Brown niespecjalnie pytał o szczegóły naszej działalności. Odniosłem wrażenie, że liczyły się tylko kwestie finansowe – dodaje.
Przedstawiciel GEM podczas kolejnych spotkań miał objaśnić strukturę planowanej transakcji. Podpisane miały być dwie umowy, jedna ze spółką, a druga z właścicielem (głównym akcjonariuszem) bądź właścicielami przedsiębiorstwa. Pierwsza miała dotyczyć objęcia warrantów subskrypcyjnych, dających prawo do objęcia nowych akcji. Z informacji od naszych rozmówców wynika, że cena zakupu nowych akcji miała być z reguły o około 10 proc. niższa niż kurs na giełdzie. Druga umowa dotyczyła pożyczki akcji od udziałowca lub udziałowców. Fundusz miał pożyczyć jako zabezpieczenie transakcji objęcia nowej emisji akcji tyle samo akcji, ile obiecano mu sprzedać w ramach podwyższenia kapitału.
Z naszych informacji wynika, że GEM może sprzedawać pożyczone papiery, a pieniądze – wykorzystywać na zakup akcji nowej emisji, oferowanych mu po niższej od rynkowej cenie. Właśnie te
akcje są potem oddawane głównym udziałowcom. – I na tym fundusz zarabia. Dodatkowo spółka płaci mu spore kwoty za podpisanie umowy oraz koszty administracyjno-prawne, które w każdym przypadku wynoszą kilka milionów złotych od podpisanej umowy. Cała transakcja przechodzi przez jedną ze spółek GEM, zarejestrowaną w raju podatkowym, której kapitał zakładowy nie przekracza 50 tys. USD – twierdzi nasz rozmówca. Z operacją pożyczania akcji nie ma problemu.
– Pożyczanie akcji jest jak najbardziej możliwe w świetle obowiązujących przepisów.
Akcje mogą zostać pożyczone na podstawie umowy pomiędzy dwoma podmiotami, a sama transakcja może się odbywać poza rynkiem. Wówczas walory zostają przepisane z rachunku na rachunek na zlecenie stron pożyczki. Pożyczać mogą spółki, fundusze i inne podmioty. KDPW powinien rozliczać przeniesienie walorów tytułem pożyczki jak każdą inną transakcję lub operację – twierdzi Artur Zawadowski, radca prawny z Weil, Gotschal & Manges. Jego zdaniem pożyczkobiorca może normalnie sprzedawać
akcje.
Niektórzy pożyczają
– Faktycznie, GEM pożycza
akcje od właścicieli, zanim trafią do niego papiery nowej emisji. Pożyczone
akcje trafiają bezpośrednio na rachunki GEM, my przepisujemy papiery mniej więcej tydzień przed tym, zanim trafią do funduszu papiery nowej emisji – twierdzi Ireneusz Król, prezes Centrozapu, który może pozyskać od funduszu 90 mln zł. Czy fundusz może je sprzedawać na giełdzie? – Nie mogę tego wykluczyć. Jest to może ryzykowne, że najpierw udostępniamy nasze akcje, ale to ryzyko podejmujemy my – właściciele spółki, bo to my przekazujemy GEM nasze papiery – mówi Ireneusz Król.
Centrozap dotąd przyznał funduszowi dwa razy
akcje. 10 sierpnia GEM zapłacił za 6,6 mln walorów (płacił za jedną akcję 1 zł – Centrozap wypłacał wynagrodzenie w wysokości ok. 9 proc. ceny akcji plus prowizje), natomiast 15 września za ponad 23 mln akcji. Oznacza to, że dwa razy
akcje Centrozapu zostały pożyczone GEM. Poziom obrotów w okresie ponadtygodniowym poprzedzającym przyznanie nowych akcji wskazuje, że GEM mógł się pozbyć pożyczonych walorów na sesji.
Fundusz oddaje
akcje dopiero po tym, jak nowa emisja zostanie zarejestrowana przez sąd, dopuszczona do obrotu i trafi na jego rachunek. – To trwa mniej więcej około dwóch miesięcy, w tym czasie pożyczone
akcje są na rachunkach GEM – dodaje Król. Nie chciał zdradzić, skąd pochodziły pożyczone
akcje. Jednak CMS (akcjonariusz Centrozapu – ma 15 proc. walorów, jego współwłaścicielem jest Król) nie informował o tym, że pożyczał walory. Milczeli także członkowie zarządu i rady nadzorczej, akcjonariusze katowickiej spółki.
̵