z innego forum komentarz;Wysłane: 9 grudnia 2011 15:12:00 przy kursie: 2,99 zł
Ten mechanizm to po prostu jeden ze sposobów na pozyskiwanie środków z giełdy (czytaj od nieszczęsnych naiwnych, bądź niedouczonych, którzy zechcą kupić te akcje). Schemat jest wielostopniowy, jednak mimo wszystko dosyć prosty. Spróbuję wyjaśnić na przykładzie. Powiedzmy że jesteś głównym akcjonariuszem spółki wydobywczej, której statut zapewnia ci decydujący głos we wszystkich najważniejszych sprawach, choćbyś nawet nie posiadał ani jednej akcji. Ty te
akcje wprawdzie masz, ale niewiele, jakieś 10%. Rynek z zapartym tchem śledzi twoje ruchy, bo przyzwyczaiłeś go, że "lada moment" możesz poczęstować go informacją o "wielkim bogactwie". Oczywiście żadnego bogactwa nie masz i najchętniej pozbyłbyś się całej reszty swoich udziałów, nie możesz tego jednak zrobić, bo kurs z miejsca poleci o kilkadziesiąt procent a tobą zainteresuje się prokurator. Poza tym potrzebujesz środków, żeby finansować ten cały cyrk, a nikt nie chce ci ich pożyczyć, bo nie masz żadnych zadowalających zabezpieczeń. Próbujesz więc pozyskać pieniądze z giełdy poprzez dodruki akcji z wyłączeniem prawa poboru, ale tutaj też zgrzyt, bo ich wartość nominalna to 10 PLN i poniżej tej ceny emitować nie możesz. Teoretycznie więc nie powinien znaleźć się nikt, kto to po 10 PLN kupi, skoro z rynku może sobie wziąć po 3. I tutaj wkraczają do akcji spółki-słupy. Na początek tworzysz więc jakiś byt o kapitale zakładowym 5.000 PLN, wymyślasz dla niego ładnie brzmiącą nazwę (żeby pasowała do twojej branży) po czym rejestrujesz i zaczynasz prowadzić "działalność". Starasz się o koncescje, albo tworzysz oprogramowanie, czy coś tam opatentowujesz. Generalnie chodzi tylko o to, żeby spółka miała jakąkolwiek dodatkową wartość, którą potem sam sobie wycenisz na tyle, ile jest ci aktualnie potrzebne z uwzględnieniem aktualnego kursu akcji spółki głównej. Po utworzeniu spółki potrzebujesz jeszcze jednej firmy, która byłaby "właścicielem" bądź "głównym udziałowcem" stworzonego przez ciebie słupa nr. 1. Słup numer dwa rejestrujesz na Cyprze, ze względów podatkowych. I możesz już przystępować do dzieła. Twoja "główna" firma wydobywcza ogłasza chęć nabycia słupa nr 1., argumentując to dywersyfikacją działalności, albo czymkolwiek innym, byle tylko choć trochę trzymało się kupy. Ten "właściciel", czyli słup nr 2. zgadza się, żebyś zamiast gotówki zapłacił mu akcjami, które ten wspaniałomyślnie obejmie po 10 PLN. Jeśli więc chcesz dajmy na to pozyskać 30 mln. złotych, to wyceniasz "słupa nr 1" na 100 mln i płacisz cypryjskiemu właścicielowi 10 mln akcji. Następnie finalizujesz transakcję. Twoja "główna" firma pozyskuje "Słupa nr 1" (możesz potem spróbować wypchnąć go na New Connect, albo gdzieś za granicą i wyciągnąć jeszcze trochę kasy tam), ty "dodrukowujesz" stosowną ilość akcji i przekazujesz cypryjskiemu "Słupowi nr 2", który od razu puszcza je prosto na rynek. W ten sposób uzyskujesz spore pieniądze bez większego wysiłku, dodatkowo unikając zamieszania, które niewatpliwie powstałoby, gdybyś robił takie hocki klocki na swoje konto. Numer ten można powtarzać dopóty, dopóki znajdą się nabywcy twoich akcji :)
Oczywiście głęboko wierzę, że Oil nie stosuje takich praktyk, dlatego skorzystałem z przykładu, który ma unaocznić ci, dlaczego czasem pomiędzy dwie polskie spółki wsadzany jest zagadkowy cypryjski pośrednik:)