Zuut
/ 217.153.241.* / 2006-01-07 14:28
Jestem mile zaskoczony krytycznymi komentarzami czytelników jakie sprowokował powyższy artykuł gdyż prezentowany przez autora sposób myślenia występuje dość powszechnie wśrod polityków i publicystów, którzy na dodatek chcą uchodzić za specjalistów. Te poglądy są najczęściej przypadkowym zlepkiem zasłyszanych idei importowanych z mediów zachodnich ale pozbanionych kontekstu i często nie pasujących zupełnie do naszych krajowych realiów. Od lat powtarza się w kółko, że najlepiej wszystko sprywatyzować a wtedy i budżet zyska i obywatele. Przywoływany jest często przykład Wielkiej Brytanii i rozwiązania wprowadzone przez panią premier Tacher. Nie słyszałem jednak aby ktoś wspomniał, że owszem pani premier sporo prywatyzowała ale w taki sposób aby przedsiębiorstwa zostały w rękach brytyjskich. Nie pisze się także o tym, ze częściowo prywatyzacja nie sprawdziła się i następcy pani premier musieli pewne realizacje odkręcać. Wielka szkoda, że jakiś dociekliwy dziennikarz nie prześledził tego wszystkiego, bo może jakieś konstruktywne dla nas wnioski można z tych procesów wyciągnąć. Na zasadzie uczmy się lepiej na błedach innych. Poza tym teorie liberalnej gospodarki zwłasza przekładane na polski języch i sytuację ekonomiczną są dosyć nośne ale niestety uproszczone i często, z braku wyobraźni czy dociekliwości samych propagatorów, opierają się na półprawdach. Niedawno była jakaś migawka informacyjna, że poczta źle funkcjonuje i obciąża budżet. Ilustracją do tej informacji była wypowiedź pani Gronkiewicz-Waltz, która oczywiście stwierdziła, ze najlepiej pocztę sprywatyzować i wtedy my wszyscy (nasze pieniądze z budżetu) przestaniemy do tego interesu dopłacać. Proste, prawda? A właśnie, że guzik prawda. Gdy poczta będzie w rękach prywatnych to przede wszystkim jej właściciel czy właściciele będzie chciał mieć oczywiście z tego zysk. Co w tym dziwnego takie są zasady ekonomii - już słyszę. Ale w sytuacji quasi monopolu usługi w sytuacji niczym nie ograniczonej konkurencji jest pewne jak w banku, że ceny usług a zależności od pazerności właścicieli będą mniej lub szybciej rosły. Może dojść do tego, że będziemy mieli najdroższe usługi pocztowe w Europie tak jak już teraz mamy najdroższe usługi telefoniczne. No trudno, takie są prawa ekonomi - słyszę? Ale mnie to nie przekonuje i jako szary obywatel skazany na łaskę takiego monopolu pocztowego stanowczo protestuję i pokładam jedyną nadzieję jaka mi pozostaje w rządzie, że zrobi z tym porządek. Jeśli taki właśnie interwencjonizm państwowy chce autor tutaj ośmieszyć to raczej ośmiesza się sam. Skoro tymi zagadnieniami się interesuje i zajmuje na codzień to chyba widzi jak funcjonuje po prywatyzacji n.p. Telekomunikacja Polska. Chyba dostrzega, że ostatnio nikt jakoś nie pisze o konieczności zamknięcia polskich kopalń węgla, że o innych nieodpowiedzialnych ideach głośno propagowanych swego czasu nie wspomnę.
Natomiast jeszcze nigdy nie słyszałem w polskich mediach takiego terminu jak serwis publiczny. Jest to podstawowa i powszechna usługa, którą zapewnia państwo czasami nawet z udziałem prywatnych inwestorów, uzyskanych na przykład w drodze częściowej publicznej prywatyzacji (patrz PKO BP) a której celem jest zapewnienie sprawnego funkcjonowania, w taki sposób aby nie było strat czyli potrzeby subwencjonowania z pieniędzy publicznych. W tej kategorii usług mieszą się n.p. koleje państwowe, energetyka, słuzba zdrowia ale także nierzadko telewizja, telekomunikacja itp ogólnie dostępne a więc w miarę tanie serwisy publiczne. Cała sztuka oczywiaście polega na tym aby znaleść kompetentnych ludzi, którzy potrafią tym zarządzać. Mam nadzieję, że również w Polsce zacznie się o tym poważnie rozmawiać i odpowiedni ludzie się znajdą wśród absolwentów licznych w kraju wyższych szkół zarządzania, których taki wysyp miał miejsce w ostatnich 15 latach. Niestety mam pewne obawy, gdyż nie wykluczone, że świadomość absolwentów rzeczonych szkół nie odbiega zbytnio od świadomości Pana Redaktora.